Większość zdjęć jest moją własnością, chcesz je wykorzystać, spytaj! Kilka zdjęć z internetu.

czwartek, 30 grudnia 2010

Szczęśliwego nowego roku!



Życzę wszystkim szczęśliwego, nowego, 2011 roku!

Spełnienia marzeń i moc radości.
Niech szczęście w waszym domu zagości.
Pieniędzy także niech nie brakuje
i świetne zdrowie niech dopisuje!

Wszystkiego najlepszego!!!
                                                                                                                                                                                                                                                             

wtorek, 28 grudnia 2010

Byle do wiosny.


Byle do wiosny dało się wytrwać.
Kiedy zakwitną wiosenne  kwiaty.
Niech żonkil główkę wychyli żółtą,
spośród słonecznej, kwietnej rabaty.

Niech konwaliowe dzwonki zadzwonią,
rozsieją wokół cudne zapachy.
Niech mały ptaszek znowu zaśpiewa,
zakwitną inne wiosenne kwiaty.

czwartek, 23 grudnia 2010

Święta 2010r.



Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, 
smacznego karpia, dobrego jedzenia.
Wielu prezentów, marzeń spełnienia,
życzę Wam wszystkim.
                                    Ewa-ozon

wtorek, 21 grudnia 2010

Podmiana? ***


Wczoraj prezesik olśnienia doznał,
swojego brata był nie rozpoznał.
W Smoleńsku brat był, w Warszawie nie,
gdzie mój braciszek, no gdzie on, gdzie?

Osiem miesięcy gryzł się z myślami,
komu postawić zarzut  "podmiany",
Czy o tym mówić lub raczej nie,
gdzie mój braciszek, no gdzie on, gdzie?

Mimo tak strasznych już wątpliwości,
prezes, przy całej swojej mądrości,
pogrzeb wystawny wyprawił bratu.
Niech patrzy z dumą na mnie z zaświatów.

Wawel, sarkofag już wyrzeźbiony,
Lech jest, jak zwykle, obok swej żony.
Tablice, pomnik, procesje, płacze.
Teraz już nikt nam tu nie zakracze.

Lecz nagle odkrył, że na nic wszystko,
bitwa pod krzyżem i widowisko.
Nic to nie dało, Świat wciąż się kręci,
mimo dowodów jego pamięci.

Jeśliś nie poznał  swojego brata,
teraz za późno, "idź pan do kata"
Czemuś zachował to w tajemnicy?
Jak to wyjaśnisz swej bratanicy?

Trzeba wziąć proszki, lub je odstawić.
Zacząć żyć znowu, zacząć się bawić.
Życie masz jedno, korzystaj z niego.
No to "na tyle" panie kolego.


wtorek, 14 grudnia 2010

Wrona


Dziś zauważyłam wronę siwą. Zimą , na osiedlu, dość rzadki to gość. Przylatują też mewy czy rybitwy. Nie wiem co to jest,  bo  szybko latają a żadna nie chce stanąć na ziemi  czy gdzieś na gałązce przycupnąć. Są bardzo szybkie, nie sposób zauważyć jakieś szczegóły upierzenia. No owszem , czasem przysiadają na latarni przy skrzyżowaniu. Wysoko jak cholera i znowu nic nie widać, tylko jasne sylwetki. Nie wiem jak wygląda ich wierzch czy głowa. Trudno zidentyfikować co to jest.
Wrona jest nad napisem "OKNA" .

sobota, 11 grudnia 2010

Przyszli pod Pałac, pośpiewali. ***



Złożyli kwiaty Poniatowskiemu.
Prezydentowi Komorowskiemu.
Żadnemu z PiS-u  w główce nie stanie,
że robią z siebie stado baranie.

Pochował brata prezes w Krakowie.
Daleko jeździć cóż, nie to zdrowie.
Trzeba zastępczy stawiać pomniczek,
Powązki blisko, gości policzę.

I na co wszystkie były starania,
Wywozić brata, w krypcie go chować.
On Warszawiakiem, więc niech tu leży.
Rodzina blisko, każdy odwiedzi.

Każdy kurdupel ma pewien kompleks,
i to jest prawda powszechnie znana,
Bo mali mają wszystko maleńkie,
rączki i nózie, główkę....kolana?

Ale marzenia..., to inna sprawa.
I chociaż Bozia wzrostu nie dała,
być WIELKIM każdy ma aspiracje,
większe niestety, niż "inne" nacje.

Wielkość dokonaniami wszak mierzyć da się.
Napoleonem być w polityce,
w walce Achillem niepokonanym
w alkowie bogiem  , dość dobrze znanym.

Tak marzeniami napchana głowa,
sięga sposobów iście diabelskich.
Co zrobić, pokazać, schować,?
Atuty, słabość, czy "głos anielski"?

I tu się kończy moja opowieść.
Dość już krasnali jest w polityce.
Chcę dożyć chwili  gdy czas głupoty
przetną solidne, duże nożyce.

środa, 8 grudnia 2010

Ona wie lepiej. ***

Pani Monika w "Kropce nad i " gościła byłą minister spraw zagranicznych. "Fenomenalną i niezastąpioną", najlepszą ze wszystkich. Była pani minister wraz z kolegą klubowym Mefistem , objechała świat szukając pomocy w rozwikłaniu katastrofy smoleńskiej. Już pominę fakt, że zrobiła to bez zgody  czy aprobaty rządu. Byli u polonii chicagowskiej,  usiłowali  zainteresować swoją sprawą parlament USA. Ostatnio byli również w Parlamencie Europejskim namawiając go do utworzenia międzynarodowej komisji do wyjaśnienia tej katastrofy. Przykro to stwierdzić, ale takie posunięcie było i jest żałosne. Nie upłynął jeszcze nawet rok a PiS już się niecierpliwi i żąda natychmiastowego wyjaśnienia sprawy. Nikt z PiS , nie bierze pod uwagę faktu, że wyjaśnianie takich spraw ciągnie się latami. Oni chcą już mieć odpowiedź. Żenujące jest takie jeżdżenie "po prośbie", poddawanie w wątpliwość intencji rządu. Przecież, w tej katastrofie, zginęli również członkowie innych ugrupowań politycznych. Każdemu zależy. Ale wczoraj , była pani minister, przeszła samą siebie. Zaprzeczała ogólnie znanym faktom i podkreślała na każdym kroku, że ONA wie lepiej. Na nic dowody, ONA wie i tak lepiej.  No cóż przy takim nastawieniu, każdy wniosek , nawet najprawdziwszy i najlepiej udokumentowany, nie zostanie zaaprobowany przez PiS , dopóki nie będzie taki  jakiego PiS się spodziewa. Czyli , jak ktoś kiedyś powiedział (zgadnijcie kto) "sprawiedliwość sprawiedliwością a prawda musi być po naszej stronie". Krótko mówiąc, jeśli wyniki śledztwa będą inne niż teoria o zamachu na prezydenta Kaczyńskiego, nigdy nie zostaną przez nich zaakceptowane.

Nabzdyczona i nadęta,
nasza narodowa "święta",
najeżona, zapatrzona
wciąż w byłego prezydenta.

niedziela, 5 grudnia 2010

Pieskie życie.

Ptaszyska! Wszędzie ich pełno, a zwłaszcza zimą. Dokarmiam je. A one wiedzą, gdzie zimą jest darmowa "micha".
Na tych "przydymionych" zdjęciach (ok 9.00 rano) nie ma jeszcze słońca. Jest ponuro i coś w powietrzu, bo jakby mglisto. Sroka nieźle widoczna  ale kawki  trudno zobaczyć.
Wczoraj , przed sklepem mięsnym, widziałam małego kundelka przywiązanego smyczą do pala podtrzymującego dach. Niby nic dziwnego, ale piesek z żałosną "miną", stał po brzuch w zaspie śnieżnej. Znowu tępy właściciel "kazał" stać psu w śniegu.  Gruba baba (co z tego, że stara) w futrze i w "pretensjach". Sama bym ją wstawiła, w taką pogodę, na bosaka w śnieg!!!!! Niech zobaczy jak to  miło.

czwartek, 2 grudnia 2010

Śnieżyca.


Ostatnia śnieżyca, czyli  wczorajszo - dzisiejsza, pozrywała nawet banery. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.
Drugie zdjęcie przedstawia ramę od mniejszego. Pierwszy jest wielki (zdj.1), po prawej stronie pozostałego na miejscu, jest tylko pusta rama. Reszta leży na śniegu.

środa, 1 grudnia 2010

Zdarzenie bez precedensu?

Moim zdaniem, nie. To, co miało miejsce w Zielonej Górze, czyli rozszczelnienie instalacji gazowej z powodu awarii reduktora ciśnienia gazu, zdarzyło się już kiedyś. Tylko ponad 40 lat temu, w Warszawie na Bielanach. Ale dla niektórych to całe życie, więc nie pamiętają. A, i  dochodzi do tego jeszcze panujący wówczas ustrój. O takich wypadkach było cicho. Właśnie mama dostała mieszkanie na nowopowstającym osiedlu, my chodziłyśmy do szkoły. Ok 2.00  w nocy obudziło nas walenie do drzwi, to była milicja. Budzili wszystkich lokatorów. Nie tylko milicja, strażacy też. Kazali sprawdzać kuchenki, pozakręcać co się dało. Później się okazało, że kilka mieszkań wyleciało w powietrze , czy się zapaliło. I to był właśnie ten precedens.

poniedziałek, 29 listopada 2010

Puszysty śniegu tren...



Zawsze niespodzianką dla mnie jest wygląd pierwszego śniegu. Spada zawsze niespodziewanie i tajemniczo. Cichutko i spokojnie. Pierwszy śnieg:)))
Pojęcia nie mam jaka będzie ta zima, ale lubię te niespodzianki !!!

niedziela, 28 listopada 2010

Jak to małpy.



Takimi jesteśmy ludźmi,
jakimi nas wychowano.
To potrafimy przyswoić
co nam przekazano.

Żadnych myśli istotnych
dla potrzeb tego świata.
Pacierz, modlitwa i wiara
w to, co nas otacza.

Jacy jesteśmy teraz,
sobie zawdzięczamy.
Kim będziemy pojutrze,
nie wiemy, my sami.

Jesteśmy nośnikami
historii  i tradycji.
Czym jeszcze?
Tego się dowiem.....

wtorek, 23 listopada 2010

"Brutus"


Poznałam go w końcu lat dziewięćdziesiątych ub. wieku. Spokojny, opanowany i bardzo mądry. Skazany na samozaopatrzenie, chociaż miał swoich gospodarzy. Złych, a może raczej bezmyślnych, skazujących swoje zwierzęta na cierpienia. Bo piszę o psie, wiejskim kundlu. Miał wielkie serce i jeszcze "większe" imię, zwał się "Brutus". Brutus był źle traktowany i bardzo brzydki.  Góra psa pochodziła od  "wilczura" a nogi od jamnika. Karykatura psa. Uwielbiał mojego szwagra i jego rodzinę, odwiedzał go często i bywał na terenie budowanego właśnie domu. Brutus włóczył się wszędzie, wszystkich znał i wszystko wiedział ,jak na wiejskiego psa przystało. Posądzany był też o kradzieże kur, bo stale chodził głodny. Nie jestem przekonana o jego winie, bo wieś leżała na skraju lasu i złodziejem mogło być dzikie zwierzę. Ale taką miał opinię. Chociaż, gdyby był normalnie karmiony przez właścicieli...Niewątpliwą przyczyną jego sympatii do mojego szwagra, były stale dostarczane resztki jedzenia jak i  wielka torba z psią karmą. Brutus pokochał również mnie, bo należałam  do tej rodziny. A dla psa oznacza to tylko jedno, stała ale dyskretna "opieka". Dom, będący w fazie wykańczania , nie był jeszcze dobrym miejscem dla dzieci, ale ja mogłam spokojnie tam mieszkać. Mogłam też dopilnować robotników rano, zanim przyszła siostra z dziećmi. Mieszkała latem  w "znajomym" gospodarstwie, gdzie była woda , miejsce do spania i warunki do przygotowywania posiłków. Cały dzień spędzałyśmy "na powietrzu", przygotowując posiłki na "grillu", wieczorem zaś szłyśmy do tego gospodarstwa na kolację. Po kolacji sama wracałam na noc do tego domu w budowie. Raz jechałam na rowerze innym razem nie, zawsze jednak odprowadzał mnie Brutus. I nie tylko odprowadzał. Zawsze po odprowadzeniu, a miało to miejsce już po zmroku, obiegał całą działkę sprawdzając czy nie ma tam intruza. Wychodził za bramę, ja ją zamykałam i dopiero wtedy biegł do swojego domu. W życiu nie spotkałam takiego psa. Miał swoją godność, cenił sobie swoją niezależność. Jeśli można tak powiedzieć, był to "gość" w psim wydaniu. Skończył źle, bo jego właściciel zatłukł go łopatą ( za stodołą, żeby dzieci nie widziały). Na temat właścicieli tego psa pisać nie będę. Nie warto.
Dodam jeszcze, że pod koniec życia pies został uwiązany przy budzie na łańcuchu, tak krótkim, że brak mi słów. Zdjęcie zimowe jest zrobione właśnie wtedy, został przez mojego szwagra odpięty z łańcucha i poszli na spacer do lasu. Pies szalał z radości.
Zwrócenie uwagi właścicielom spotykało się z wrogością i olbrzymią niechęcią. Bo co tam "miastowy" może wiedzieć o zwierzętach domowych. Jak grochem o ścianę. Można było nasłać weterynarza, ale siostra ze szwagrem zbudowali właśnie tam sobie dom. Nie mieliby  życia.

poniedziałek, 22 listopada 2010

"Tak niewiele brakowało". ***


Samo "chciejstwo" nie wystarczy
by wygrać wybory.
Tak niewiele brakowało,
"obciach" to jest spory.

Przed kamerą dobra mina,
tysiące tłumaczeń.
Kto zawinił , kto przeszkodził
bez liku oświadczeń.

Dobrą minę do złej gry,
robią dziś "członkowie".
PiS jest górą, każdy wie,
szanowni posłowie.

A ci winni, dobrze znani.
Z góry też wiadomo było,
wyrzuconych, najłatwiej
obarczyć jest winą.

I tak wiją się w oparach
absurdów nieziemskich,
bo najtrudniej, proszę państwa,
przyznać się do klęski.

sobota, 20 listopada 2010

Paluch! ***

Macha paluchem,
grozi? Przestrzega?
Przybiera pozy,
także stratega.

Coś chce powiedzieć,
nastraszyć, zganić?
Coś nam obiecać,
może omamić?

Poza wodzowska,
wyraża wielkość.
Przerost ambicji
nad formą wszelką.

Żal na to patrzeć,
słuchać się nie da.
Dajcie mu leki,
bo będzie bieda.

Leki, lekami
lecz powiem krótko,
te aspiracje
trza leczyć "wodą".

"Wodolecznictwo"
od wieków znane,
jest przez Polaków
też stosowane.

Klucze.

Klucz francuski, nasadowy,
ampulowy klucz niezwykły.
"Żaba", płaski, podklamkowy,
sześciokątny, pneumatyczny.

Klucze, mogą być do domu.
Do mieszkania także mogą.
Klucz do serca. Złoty kluczyk,
damy bywa też ozdobą.

Wierszyk by nie powstał wcale,
gdyby nie przypadek głupi.
Bo chłopina, w życia pędzie,
do mieszkania klucze zgubił.

wtorek, 16 listopada 2010

Komu podwyżkę, komu podwyżkę , komu podwyżkę, komu? ***

Mówi Kuba do Jakuba
Jakub do Michała.
nie wiem jak to widzisz,
lecz podwyżka by się zdała.

My tak mało zarabiamy,
ciężko nam się żyje.
Ma rodzina biedę klepie,
długów mam po szyję.

Kto tak płacze i narzeka,
ktoś mnie pewnie spyta.
Ja odpowiem, czemu nie-
prawnicza elita.

To Ci dwaj, najwyżsi rangą,
dwa prawnicze cuda.
Jeden sędzia "odpuszczalski",
Prokurator zaś maruda.

Ciągną się przeróżne sprawy
lata, wieczność całą.
Żeby nam się , w naszych głowach
nie poprzewracało.

Sędzia szuka paragrafu,
żeby winny nie "posiedział".
Prokurator zrobi wszystko,
żeby nikt się nie dowiedział.

Coś "zaginie", coś ukradną
nieznani złodzieje.
Już z naszej "praworządności"
cały Świat się śmieje.

Niech pokażą co potrafią,
obaj pracownicy.
A podwyżki przyjdą same,
szanowni prawnicy.

piątek, 12 listopada 2010

Świat absurdów.

Dostałam list. Nie ma w tym nic dziwnego, bo rachunki przychodzą co miesiąc. Zastanawia mnie tylko jedno, kto zarabia na produkcji blachy na obciążniki do tych listów. Bo prawie do każdej przesyłki, jest od spodu przyklejony kawałek blachy. Zważyłam, obciążnik waży 45 gram, czyli 4,5 dkg  i  listonosz musi to nosić. Przecież nie niesie jednego listu?  Wyprodukowanie blachy przecież kosztuje. Marnuje się tyle energii niepotrzebnie. Wydobycie metalu i wyrób odpowiedniego stopu, walcowanie blachy, pocięcie i przyklejenie, w międzyczasie przewożenie tego wszystkiego.I tylko po to, żebym ten obciążnik wyrzuciła do śmieci . Komu się to opłaca? Przecież prościej byłoby skalibrować odpowiednio urządzenia sortujące listy?  Narzekamy na globalne ocieplenie, spalamy niepotrzebnie paliwa kopalne. I po co? Ano po to,żeby je w konsekwencji wyrzucić na śmietnik.  Czy świat jeszcze na to stać??? Czy on już zupełnie zwariował???

środa, 10 listopada 2010

Jak sprawdzić gdzie coś leży?

Na przykład, prawda!

Gdy ktoś mnie spyta co to jest?
Nie wiem co mam powiedzieć.
Bo jest to oczywista rzecz,
czym tak na prawdę, prawda jest.
Każdy to wie, no nie?

Gdy ktoś mnie spyta wprost,
co robisz w swoim życiu ?
Mówię mu prawdę, a on,
żartujesz moja" kiciu"?
Każdy to wie, no nie?

"Kicią", nie jestem dla nikogo
i nigdy nią nie byłam, raczej
tygrysem , lwicą, lecz nie oślicą,
moja Ty kiciu miła!
Każdy to wie, no nie?

I tak się plączą słowa zwykłe
wypowiadane nader gładko,
kim ktoś jest, był, lub  nie,
Nie nam to sądzić, kiciu miła
Każdy to wie, no nie?

I czy się to komuś nie podoba
a może właśnie wprost przeciwnie,
przejdziemy życie  po swojemu,
i  to już nie jest takie dziwne.
Każdy to wie, no nie?

"Kocham Cię życie.... "

wtorek, 9 listopada 2010

Gdzie siedzi prawda? ***

Pędzi, pędzi pociąg,
Pędzi niczym Express.
Pędzi bardzo szybko,
lecz jak długo jeszcze?

Wszytko by to było prawdą,
piękną i prawdziwą,
gdyby nie to , że niestety,
koła jadą krzywo.

Pędzi pędzi pociąg,
pisowska maszyna,
koła szprychy mają
i się wyginają.

I tak trwałaby ta podróż,
do skończenia Świata.
Wyjaśnienie niepowodzeń
zna Kempa Beata.

To Platforma, ta złośliwa,
wzdłuż tych torów siedzi
i co chwila w szprychy wkłada,
co pod rękę  wleci..

niedziela, 7 listopada 2010

Kampania wyborcza.

             PiS
 Zmieniamy Ząbki
        na lepsze.

Bardzo mi się to podoba.
Nowe hasło, nowa moda.
Już niedługo zobaczymy
jak te  hasła zmienić w czyny.

Każdy w Polsce chciałby mieć
lepsze ząbki, mistrz czy cieć.
Lepsze Baby i Chłopiny,
lepsze Wały i Maliny.

Może też być lepszy Jeleń,
Wapno, Walce oraz Zieleń.
Lepsze Zaspy i Barany,
Zgony, Błocko i Bociany.

Pierwsze  zdanie , jest sloganem wyborczym PiS, umieszczonym na plakaciku w Ząbkach.
Mnie rozśmieszył :)))  Reszta to polskie nazwy przeróżnych miejscowości:)

sobota, 6 listopada 2010

O Wróbelku.

Wróbelek jest mała ptaszyna,
wróbelek istotka niewielka,
on brzydką stonogę pochłania,
lecz nikt nie popiera wróbelka.

Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że wróbelek jest druh nasz szczery?!
.   .  .   .  .   .   .   .   .   .   .   .   .   .   .

Kochajcie wróbelka , dziewczęta,
kochajcie, do jasnej cholery!

K.I. Gałczyński

Tak mi to dziś jakoś pasuje.

środa, 3 listopada 2010

Tak niedawno był maj.

 
"Tak niedawno był maj,
byliśmy tak szczęśliwi."
A teraz jesienne barwy pokazuje  nam świat.
Czyż nie są piękne?

Pa:)

poniedziałek, 1 listopada 2010

Sójka.


Spotkałam ją dziś, w drodze do domu.  Ruchliwa i zwinna, ciagle umykała mi sprzed obiektywu. Już myślę, że ją "mam", a tu "figa". Ale w końcu "pozwoliła" mi na zrobienie jednego zdjęcia. J E D N E G O. Dobre i tyle:)))
Okryte liśćmi, jeszcze dwa dni temu klony, teraz straciły swoje kolorowe sukienki. Stoją smutne i prawie bezlistne. Zima już stuka do drzwi?

sobota, 30 października 2010

Poranek.



Tak mnie dziś przywitał dzień.  Ok. godziny 7.00 tak wyglądało niebo. I wschód słońca i Księżyc (zdj.nr 2).

piątek, 29 października 2010

Polska - dziwny kraj.


                                           
                                       Riki-tiki, są pomniki.
                                       Nie wiadomo skąd i po co,
                                       "wybudował" je nasz burmistrz
                                       i nie taką ciemną nocą .

                                       Biały dzionek zaskakuje
                                       niejednego tu człowieka.
                                       Burmistrz nowe ma pomysły,
                                       my nie wiemy co nas czeka..

                                       Dwa miliony już "wywalił"
                                       dla uczczenia, nie wiem kogo.
                                       Trzymaj się Platformo miła,
                                        bo wymienią Cię niedrogo.

Nie wiadomo po co to jest robione. Budowa pomników przed wyborami, za takie pieniądze?
 Wiele spraw niezałatwionych. Ważne dla mieszkańców placówki są likwidowane. Wiele ulic bez porządnej nawierzchni. Ale co w zamian? No , jak to co? Pomniki!                                                
Już nawet nie warto przypominać w jakiej sytuacji finansowej jest Polska. Szkoda, że rządzący nie widzą tego co my, zwykli obywatele.                                                       
Dotyczy to jednej z dzielnic Warszawy. Nie wiem, jak jest gdzie indziej.

środa, 27 października 2010

Krus i inne . ***

          
                                                     Dom  przeciętnego rolnika.

Podobno płaci te składki państwo polskie, ale faktycznie MY, pozostali i nie mający żadnych przywilejów obywatele. I nie podoba mi się to. Rolnik płaci co trzy miesiące składkę stanowiącą 1/3 tego co zwykły obywatel płaci  miesięcznie (przeciętnie licząc). "Dzięki" takiemu  systemowi, przeciętny obywatel ma dużo mniej "na rękę", niż pozostałe grupy.  Jak utrzymać rodzinę i dom za 1200 zł? Nie da się!!!!!! To samo z emeryturami. Jak się utrzymać za 600 zł? Niemożliwe!!!  Dlaczego najbiedniejsze grupy społeczne mają "utrzymywać" grupy całkiem nieźle sytuowane (praktycznie), tylko dlatego, że ktoś tak ustalił? To, co było 60/70 lat temu normą, dziś nią już nie jest. Rolnictwo się zmienia , tak jak i cała reszta. Powinna być ustalona (nie na stałe) minimalna kwota, powyżej której można pobierać większą składkę na ZUS(KRUS). c.d.n.

Trybunał Konstytucyjny  uznał dziś, że dotychczasowe traktowanie rolników jak święte krowy i płacenie za nich składek przez Państwo, jest niekonstytucyjne. Bo z jakiej racji n.p. rencista czy emeryt ma płacić KRUS za jakiegoś rolnika-bogacza, który w dodatku dostaje dotacje Unijne?

wtorek, 26 października 2010

Już nie wolno nam ......***

                                               Nic się nie da dziś powiedzieć
                                               wszystko ma być "politycznie",
                                               ma być słodko i układnie
                                               no, po prostu ma być "ślicznie".

                                                Żadnych ch...w, żadnych ch...r,
                                                żadnych ku..w pi.......h,
                                                żadnych przekleństw, komentarzy
                                                żadnych faktów przekręcanych.

                                                Bo od dzisiaj będzie pięknie.
                                                Świat odmieni swe oblicze.
                                                Będzie cacy, będzie miło,
                                                już od teraz na to liczę.

A że mój żołądek odmówi posłuszeństwa , bo nadmiar słodyczy go "zemdli", to już inna sprawa.
"Będzie git"



sobota, 23 października 2010

"Quo vadis narodzie?" ***


Polska jest wspaniała, a ludzie dobrzy. Dlaczego jednak ta ich dobroć przybiera często nieodpowiednią formę wyrazu? Ten rok, 2010, obfitował w przeróżne kataklizmy, które dotknęły nasz kraj i Polaków.  Wielu straciło domy i dorobek życia. Państwo stara się pomagać jak może, ale w jakim stopniu zdoła?
Jak na ironię , w Świebodzinie, buduje się największy na świecie pomnik Jezusa. Ile domów można by z tego betonu wybudować?  Ilu rodzinom zapewnić dach nad głową? Szczycą się budowniczowie i fundatorzy wysokością pomnika. Mnie to zakrawa na bałwochwalstwo.  Bogu takie pomniki nie są potrzebne. Jemu potrzebne są serca ludzi, w których może zamieszkać,  a nie jego wizerunek na piedestale z kamienia. Milsza mu skromna kapliczka na rozstaju dróg, z Chrystusikiem frasobliwym, wyrzeźbionym przez rzeźbiarza-amatora z potrzeby serca, niż Ogromna statua z betonu. Bo mam wrażenie , że dziś ludzkie serca skamieniały na nieszczęścia innych, jak podstawa pomnika.

poniedziałek, 18 października 2010

Kwiatek, niekoniecznie do kożucha.


Marzenie prezesa cz. 5. "Wizja". ***


                                                     Król Jarosław Najmądrzejszy I                                        


                                                          Prezes ma już nową wizję.
                                                          Ograniczy telewizję,
                                                          Ograniczy informacje,
                                                          Tylko on ma zawsze rację.
                                                          Pozamyka też granice,
                                                          poustawia haubice.
                                                          Export-Import zlikwiduje.
                                                          No bo wszędzie same c...e.
                                                          Uruchomi znowu stocznie.
                                                          Będzie praca, nikt nie spocznie.
                                                          Pozamyka restauracje,
                                                          I każdego co ma rację.
                                                          I lekarzy pozamyka,
                                                          bo to przecież wredna klika.
                                                          I kościoły nam  postawi,
                                                          by nas było łatwo zbawić.
                                                          Minie taki roczek, drugi.
                                                          Wszędzie tylko same długi.
                                                          A gdy go zabraknie to
                                                          Polski już nie będzie.
                                                                                   No!

niedziela, 17 października 2010

Moja kocizna :)


To jest, a w zasadzie był, nasz ukochany kot. Kocica, dachowiec marmurkowy. Nazywała się "Kulka",Kuleczka. Dostaliśmy ją, kiedy zaledwie zaczynała widzieć. Chodziłam z nią do pracy (nosiłam ją w kieszeni marynarki)  i karmiłam co dwie godziny. Cały pokój bab, a jak przychodziła pora karmienia , to wszystkie stały nade mną. No i jak to "dziecko", ciagle spała. Dwie godziny u każdej po kolei. Ponieważ był to wrzesień, to nosiłyśmy swetry i ona pod tymi swetrami sypiała. Tomy mogę o niej napisać. Ale po jej odejściu, żadnego innego zwierzaczka nie chcemy mieć. Żyła 16 lat. Żałuję jedynie , że mamy tak mało zdjęć naszego kota.

sobota, 16 października 2010

Na specjalne życzenie :) ***



Wszędzie spisek, fałsz i granda
rzecze "pisia" propaganda.
A dla posła przykazanie,
nie "wychylaj się" kochanie.

Masz powtarzać tylko to,
co szef sobie życzy, bo
on zawiesić łatwo może
lub Cię zwolni, jeszcze gorzej.

I już chór się cały zbiera
by powtarzać słowa te:
Bój się wstawać,
bój się siadać,
bój się śpiewać,
bój się gadać,
Bój się słuchać,
bój się myć,
bój się jeść
i bój się żyć!

I tak ciągle w wielkim strachu
siedzi poseł w sejmu gmachu
i się trzęsie jeden z drugim
a dlaczego? Bo ma długi.

Tu płać raty, tam kredyty
liczy na Cię twa rodzina,
ale bez pensyjki posła,
zwykła bieda się zaczyna.

Bój się wstawać,
bój się siadać,
bój się śpiewać,
bój się gadać,
bój się słuchać,
bój się myć,
bój się jeść
i bój się żyć!

Bój się włączyć telewizor
Bo tam siedzi już Olejnik.
Nie daj Boże, że źle trafisz
i obejrzysz jeszcze "Dziennik".

Na dodatek "Fakty", "Wizjer"
Piaskiem w oczy sypie "spiker",
Z głowy masz już telewizję,
Wszędzie tylko czarne wizje.

Więc przypomnę ten refrenik
ku pamięci, to się wie:
Bój się wstawać,
bój się siadać,
bój się śpiewać,
bój się gadać,
bój się słuchać,
bój się myć,
bój się jeść
i bój się żyć.

Bój się też własnego cienia
i pogody co się zmienia.
Lotu ptaków, szmeru liści,
i jarzębinowej kiści.

Czy jest warto ryzykować
prawdę i uczciwość wszelką?
Czy masz jeszcze własną twarz?
Czy się wolisz ciągle bać?

Bój się siebie,
bój się mnie,
i wszystkiego
co kto chce
listonosza
jak też ciecia
I papierowego śmiecia.
Klucza w dziurce
pana w kurtce,
igły z nitką,
lisa z kitką.
I wszystkiego, czego ktokolwiek sobie zażyczy.

wtorek, 12 października 2010

To co zakwitło.


To jest to, co niedawno zakwitło (nawet nie wiedziałam).
Na pierwszym miejscu jest kwiat  już rozwinięty, na drugim pąk a na trzecim malutkie zaczątki pączków i ich mamusia, roślina, której nazwy nie znam.  Zapach tego kwiatu raczej odpychający. On po prostu śmierdzi.
Zdjęcia są mniej więcej 1:1.

niedziela, 10 października 2010

"Święty spokój"

Chciałam coś napisać , o czymś opowiedzieć. Ale ciągle przychodzi mi do głowy tylko jedno.
Tekst piosenki Agnieszki Osieckiej  "Święty spokój".

Kiedy będę mieć forsy jak lodu
Kiedy poznam rozkosze zamęścia
Czy przybędzie mi trochę rozumu
Trochę szczęścia...

Gdy się wdrapię na szczyt tego świata
Poznam jego i czary i mary
Czy przybędzie mi trochę nadziei
Trochę wiary...

A tymczasem leżę pod gruszą
Na dowolnie wybranym boku
I mam to, co na świecie najświętsze
Święty spokój...

A tymczasem leżę pod gruszą
A świat obok płynie leniwie
I niczego więcej nie pragnę
Wręcz przeciwnie...

Gdy zasłużę na zbrodnię i karę
Kiedy wygram co jest do wygrania
Czy się będą mi starzy znajomi
Jeszcze kłaniać...

Gdy wybiorę się w podróż do nieba
Gdy mnie złożą w ostatnie pudełko
Gdy przypomni się kamyk zielony
Stare szkiełko...

piątek, 8 października 2010

Kara boska ***

Urodziłaś się i jesteś,
bez Twych chęci ni motywów.
Z płcią przydaną przez naturę,
no i nie masz na to wpływu.

Być dziewczynką, piękna sprawa,
budzisz zachwyt dookoła.
Każdy chwali, głaszcze , pieści.
Krewni, obcy oraz szkoła.

No i  kiedy już dorośniesz,
myślisz-Świat mi się otworzy.
Nagle kubeł zimnej wody,
Tyś dla niego  "dopust boży".

Lata studiów się nie liczą,
dobre chęci - do niczego.
Wiedza i zaangażowanie,
takich pełno mój kolego.

Wśród słów wielkich i zachęty,
w błocie czystej paranoi,
dowiadujesz się że jesteś
człekiem  drugiej kategorii.

Mężczyzn tak się nie traktuje,
tych najlepszych na tym świecie.
Bo rodzenie dzici u nas,
kara boska, wszyscy wiecie.

Propozycję mam dla rządu
i dla wszystkich jak tam leci.
Wymyślcie szybko  maszynę
do rodzenia Waszych dzieci.

czwartek, 7 października 2010

Koniec lata.

Czasami wcześnie o poranku
słyszę radosne  ptasie trele.
I choć nie mieszkam przecież w parku,
zawsze to budzi mą nadzieję.

Na co? No nie wiem, lepsza przyszłość?
Rząd obietnice swe wypełni?
Mrzonki, no pewnie, jak na razie,
lecz mam nadzieję, że je spełni.

Codziennie leżę sobie   rano,
myśląc czy to się kiedyś ziści.
Lecz ciągle słyszę, gdzieś za oknem
i świergot ptaków i szum liści.

Tęsknota? Lato przeminęło,
wspomnienia ciepłe zostawiło.
I chociaż nie wiem co mnie czeka,
wierzę, że jednak będzie miło.

Jesień nadchodzi krokiem szybkim,
pewna, że pora jej nadeszła.
Barwy jesienne już rozsiewa,
bo zieleń lata wszak już przeszła.

Rudość z purpurą przemieszane,
złoto i brąz w odcieniach wielu.
Wkrótce to zima swoim palcem
zapuka w okno...... przyjacielu.

Ale może być i tak.

Rano codziennie, bez wyjątku,
hałas i rwetes mam pod oknem.
Samochodowy korek smrodzi,
życie obrzydza bezprzytomnie.

Tramwaje , jak na zamówienie,
codziennie czwarta  i dwadzieścia.
 Dudniący dźwięk kulawych kółek,
stawia na baczność te przedmieścia.

Życie codziennie tak tu płynie
w hałasie , smrodzie, zgiełku, wrzawie.
Czasem ktoś wpadnie pod samochód,
ale czasami tylko prawie.

Najśmieszniejsze jest to, że obie wersje są prawdziwe. Którą wybiorę zależy od mojego nastroju. Dziś wybrałam pierwszą.

wtorek, 5 października 2010

Dzień powszedni. ***

A miało być tak miło,
bez politycznych różnych bredni.
I popatrz co się porobiło.
Taki nasz dzionek jest powszedni.

I wstajesz rano, jesz śniadanie,
w swoim kokonie jeszcze sennym.
A tu Ci nagle , chociaż nie chcesz,
czytają dziennik nasz codzienny.

Kto kogo zabił, gdzie wypadek,
jaki był powód czy przyczyna.
Już wiesz, że jesteś w polskiej  ziemi,
tak dzień zwyczajny się zaczyna.

Politykami, niezbyt pięknie,
dziś wypełnione są audycje.
Kto , komu, co i kiedy zrobił,
kiedy wprowadzą prohibicję.

Kogo wyrzucą, kogo zmienią,
kto się wyraził dziś niechlubnie.
Jakie spotkanie , gdzie i po co,
kto z kim i kiedy dziś w południe.

I tak nam mija rok za rokiem,
wciąż jakieś swary, łzy i kłótnie.
Czy to się może kiedyś zmienić?
Nie wiem niestety, absolutnie! ;(

piątek, 1 października 2010

"Wszędzie w Polsce powinny stać krzyże, upamiętniające tragedię smoleńską". ***

Kto żyw, niech stawia krzyże.
Wytnijmy lasy, puszcze całe
by upamiętnić tę tragedię.
Zadanie wszakże to niemałe.

Niech rolnik nie uprawia roli,
bo na niej las krzyży wyrośnie.
Fabryki zburzym, by w ich miejscu
lasy krzyżyków były na wiosnę.

Cały nasz kraik zastawimy,
dwiema dechami na krzyż zbitymi.
Sami zaś nogi za pas weźmiemy
i się w cholerę wyprowadzimy.

Nieudaczny to wiersz, jak i jego przyczyna. Bo prezio życzy sobie krzyży w całej Polsce. Listy do ambasadorów na całym świecie, jego opinie i wywody, stawiają  stan jego zdrowia psychicznego pod znakiem zapytania. To już nie jest śmieszne, to żałosne. Czekam, kiedy go odsuną na boczny tor ludzie silniejsi psychicznie , lub po prostu zdrowi na umyśle.

środa, 29 września 2010

Deszczyk. ***

Deszczyk sobie pada,
raz mży a raz leje.
Nie wiem o co chodzi,
co się wokół dzieje.

Rano wiadomości
dzień nam ustawiają.
O tym co się stało
wszyscy rozprawiają.

Co prezes powiedział,
kogo dziś obraził,
komu wsadził szpilę,
a kogo usadził.

Jakie mają plany
nasi politycy,
kto w końcu zasiądzie
na stołku w stolicy.

Czy będzie to Czesio,
wpatrzony niezmiennie
w swoje interesy,
czy też w wizje senne.

A może Haneczka,
dobra gospodyni,
tworząc nowe korki
miasto lepszym czyni.

Może Olejniczak
bez żadnych pomysłów.
Co też on wymysli,
nie ma na to przysłów.

Można te głupoty
ciągnąć jeszcze długo.
Deszcz przestanie padać,
wróci dobry humor.

wtorek, 28 września 2010

Demokracja? ***

W Polsce istnieje przepis (podobno), że Pogotowie Ratunkowe nie może zabrać pacjenta do szpitala wbrew jego woli. Czyli jest impas, jeśli pacjent nie jest za bardzo sprawny umysłowo i coś sobie ubzdura. Samo życie. Znajoma mieszkająca od wielu lat poza granicami Polski, na innym kontynencie, nie może umieścić w szpitalu starego i schorowanego wuja, bo on się upiera  że do szpitala nie chce i już.  Przestał  chodzić , wymaga zdiagnozowania i leczenia. Nie można tego zrobić na odległość. Trzeba iść  do lekarza po skierowanie na badania, trzeba iść na te badania. W końcu tenże nie chodzący już wuj powinien iść na pocztę po emeryturę. Zdziwaczał. Nikomu nie wierzy, nikogo też nie wpuści do mieszkania. Błędne koło. Przecież do diaska musi być jakieś rozwiązanie takiej sytuacji.   A może zostawić go , niech umiera w samotności? Bo do tego wszystko się sprowadza.  Ale gdyby był nieprzytomny w czasie obecności lekarza z pogotowia , to zabrano by go do szpitala bez słowa protestu.  Głupie to i smutne zarazem.

sobota, 25 września 2010

Pierogi w kruchym cieście, pieczone. Z kapustą słodką i grzybami.

Ciasto: 1 kg mąki
            1/2 kg  tłuszczu ( margaryna najlepsza, oby nie smalec).
             5 żóltek surowych (ale w razie czego może być więcej)
              płaską łyżeczkę proszku do pieczenia
             ok. 1/4 litra śmietany
              sól do smaku.
  Wyrabiamy ciasto kruche z w/w składników, żółtka dajemy na końcu.

Kapustę pokroić w duże kawałki, ugotować do miękkości. Po ugotowaniu odcisnąć wodę i drobno posiekać, kapustę posiekać, nie wodę. Dodać  gotowane grzyby suszone, też posiekane, cebulkę usmażoną (też siekaną) i 4-5 sztuk posiekanych jajek na twardo.  Dodać jeszcze do farszu pieprz i sól. Wymieszać.

Schłodzone kruche ciasto rozwałkować nie za cienko  i kroić w kwadraty ,nie za duże bo mają z tego być pierogi. Nakładać na ciasto farsz i zaklejać (nie muszą być bardzo zaklejone , bo będą pieczone , nie gotowane).
Piec w bardzo gorącym (250-300 stopni) piekarniku do zrumienienia, ale z umiarem.

W zasadzie są to pierogi wigilijne. Ale czemu nie teraz?
            
Chciałam jeszcze skomentować  "wystapienia" dwóch panów. Posła z PiS , drugim jest zięć nieżyjacego prezydenta. Obaj z tak "wielka kulturą" i tak świetnie wychowani, że coś tam się marszczy. Po jednym i po drugim takiego zachowania  trudno się spodziewać, a jednak. Na nic wykształcenie i ogłada. Jedno i drugie kiepskiej jakości i powierzchowne.  Jak się okazuje, pozory mylą.

czwartek, 23 września 2010

A może weźmiemy kota?

Kot , taka niewielka istotka
kot, taka istota nieduża.
Kot nam zapełnia czas w próżni
Kotek nam żywot przedłuża.

"Manie" kota jest zaszczytem.

wtorek, 21 września 2010

"Pasztet mojej teściowej"

Skład:  1kg cielęciny
           1kg wołowego
           1kg boczku surowego
           1kg wieprzowiny
           1/2 zająca  (może być królik) a z braku tegoż, mięso indycze.
           30 dkg wątroby wołowej lub cielęcej
           2 marchewki duże
           2 pietruszki  duże
           2 cebule , też spore
           kilka grzybków suszonych, pieprz w ziarenkach, sól.

 Mięso , warzywa gotujemy z przyprawami w małej ilości wody do miękkości (aż się porozpada).
Wątróbkę nacinamy i sparzamy, żeby nie była czerwona ( nie gotujemy).
Do tego 1/2 bułki paryskiej dużej. (Nie wylewać płynu po gotowaniu mięsa, może się przydać do rozrzedzenia pasztetu gdy będzie zbyt gęsty.).
Mielimy wszystko w maszynce, trzy razy. Bez warzyw!. Grzybki można też zmielić.
Na koniec dodajemy 6 żółtek, gałkę muszkatałową, pieprz i sól do smaku ( soli nie może być za dużo, bo po upieczeniu, pasztet może być niejadalny). Porządnie mieszamy, jesli zbyt gęsty dodajemy płyn po gotowaniu mięsa (z wyczuciem). Jako ostatnią , dodajemy pianę z 6 białek i delikatnie mieszamy.
Wykładamy mięso do foremek posmarowanych tłuszczem i posypanych bułką tartą.
Pieczemy ok 1h i 20 minut w temp. ok 160-180 stopniC.
Sprawdzamy jak ciasto, patyczkiem.
Po upieczeniu wyłączyć gaz w piekarniku ale foremki zostawić do przestygnięcia. Nie wyjmować od razu.( pasztet wyjęty za szybko z pieca nie da się wyjąć z foremek i może się porozpadać).

Zawsze wszystkim sie zdaje, że to bardzo absorbująca praca, taki pasztet. W zasadzie największą "robotą", jest mielenie. Cała reszta to "pikuś". A ile frajdy z jedzenia . :)))

niedziela, 19 września 2010

Przedstwienia ciąg dalszy. ***

I z czego oni żyją? Rozumiem, emeryci, ale całkiem zdrowi, młodzi ludzie? No , w miarę młodzi, w każdym razie w wieku produkcyjnym. Powietrzem się nie da. Ruch na Krakowskim znowu wstrzymany i idzie cała procesja. Załatwić coś takiego , to nie jest prosta sprawa. Transparenty, obrazy i krzyże. Ale to nie Boże Ciało! O co chodzi tym razem? Przyznam, nie wiem!
Właśnie się dowiedziałam (godz.18.15), chodzi o koronację Jezusa na króla Polski. Pomijając już fakt, że jest nim od 2002 roku, to jak można koronować kogoś , kto nie żyje od prawie 2000 lat? Żyjemy w kraju takich absurdów, że zrozumienie czegokolwiek  staje się niemożliwe.

piątek, 17 września 2010

Marzenie prezesa cz.4. "Sen prezesa". ***

Noc zapadła już nad miastem,
prezes w łóżku jeszcze czyta.
Książka gruba, dosyć ciężka,
prezes już zasypia.

Oczy same się zamknęły
Alik też, na kołdrze leży,
cicho mruczy, po swojemu.
Coś mu się należy.

We śnie widzi prezio siebie.
Tron, płaszcz długi i korona.
Rzesza wiernych zauszników,
no i błazen, niech ja skonam.

Minę zrobił wnet marsową,
no bo rządzić przecież musi.
Już on wszystkim nam pokaże,
niepokornych sam wydusi.

Pierwszy ogień, to Platforma,
a za nimi leci PSL
a tych z SLD, no nie wiem,
pewnie weźmie ich na deser.

I tak słodko się zabawia,
ten nasz królik z własnej łaski.
Ale nagle coś usłyszał,
jakiś hałas, jakieś trzaski.

Lecz niestety, już za późno.
To statua jego brata,
jakoś dziwnie sie przechyla
i pałac rozgniata.

No i prezes się obudził,
potem zimnym zlany .
Książka leży na podłodze,
Alik niewyspany.

czwartek, 16 września 2010

Nie ma krzyża pod Pałacem. ***

Zniknął krzyż, nie ma "krzyżoli",
uspokoiła się Warszawa.
Może za wcześnie o tym piszę,
ale to również moja sprawa.

To moje miasto zawłaszczyli
robiący z niego pośmiewisko.
Nareszcie koniec tej głupoty.
Koniec i kropka, wszystko!

Dodać jeszcze muszę, że odzywają się teraz niezadowolone wdowy, jęcząc płaczliwym głosem. Że powinno być wszystko załatwione z większą pompą, a nie po cichu. Chciałam przypomnieć, że tak miało być i byłoby, gdyby nie opór ludzi spod krzyża. Księży obrażono i na zabranie krzyża nikt się nie zgodził. To jak inaczej można było to zakończyć?

wtorek, 14 września 2010

Podajmy się do dymisji. ***

Wbrew wszelkim prawom i logice,
dla wypełnienia swojej misji,
prezes zażądał w świetle kamer,
by rząd się podał do dymisji.

Gdy żona rady już nie daje
wobec mężowskich wciąż komisji,
nic jej innego nie zostaje
jak  podać  się  do dymisji.

Gdy chłopak się nie umie znaleźć,
nie wywiązuje się ze swej misji,
z miłym uśmiechem dziewczę powie
podaj się miły do dymisji.

Jeżeli ktoś  nas nie docenia,
nie respektuje wciąż decyzji,
 nic innego  nie pozostaje,
jak podać się do dymisji.

A może zmienić tak kolejność?
Gdy ktoś chce podać nas do dymisji,
to odpowiedzieć trzeba śmiało,
sam pan się podaj do dymisji!

Gdy żonie facet wciąż uprzykrza
życie, nadmiarem swych decyzji
powinien zrobić tylko jedno,
podać się szybko do dymisji.

Bo jeśli kogoś nie zachwyca
wybór, podjęcie już decyzji.
To sam powinien wiedzieć kiedy
 ma on się podać do dymisji.

Więc jeśli coś ci nie pasuje,
 nie ucieleśnia Twoich wizji.
To  zanim zrobisz coś głupiego
zawczasu podaj się do dymisji.

Mam jeszcze jeden tu  postulat
dla spełniających chętnie swą misję.
Jeśli nas ciągle bedziecie  gnębić,
musicie zaakceptować naszą dymisję.

A sami sobie rady nie dacie. To pewne!

sobota, 11 września 2010

W odpowiedzi Ewie*. ***

I przecież właśnie o to chodzi.
Nie dać oddechu, atakować.
Być wciąż i wciąż widocznym, ale
judzić, podżegać, prowokować.

Na litość brać, współczucie wzbudzać.
W kobietach wzmagać opiekuńczość.
Po cichu zaś, wciąż robić swoje,
i pielęgnować swą buńczuczność.

A obywatel zwykły chciałby
wieść życie proste, bez kłopotów.
Rano kawusia, bułka z masłem,
 żyć bez upadków, wielkich wzlotów.

Każdemu jest potrzebny spokój
i wypoczynek w krzaczkach niskich.
Spacer do parku po kasztany,
słońce i uśmiech swoich bliskich.

piątek, 10 września 2010

"Ruskie pierogi"

Ciasto jest proste , jak do wszystkich pierogów. Ok 35dkg mąki, jedno jajko, odrobina wody. Wyrobić i już.
Najważniejsze jest jednak nadzienie:
dajemy 4 części ziemniaków i jedną część (wagową) sera czy twarogu kwaśnego.
Do tego jedną cebulę drobno pokroić w kostkę i  podsmażyć na złoty kolor,  pieprz, sól do smaku.

Jak się robi pierogi, sądzę, że wiesz.