Czasami wcześnie o poranku
słyszę radosne ptasie trele.
I choć nie mieszkam przecież w parku,
zawsze to budzi mą nadzieję.
Na co? No nie wiem, lepsza przyszłość?
Rząd obietnice swe wypełni?
Mrzonki, no pewnie, jak na razie,
lecz mam nadzieję, że je spełni.
Codziennie leżę sobie rano,
myśląc czy to się kiedyś ziści.
Lecz ciągle słyszę, gdzieś za oknem
i świergot ptaków i szum liści.
Tęsknota? Lato przeminęło,
wspomnienia ciepłe zostawiło.
I chociaż nie wiem co mnie czeka,
wierzę, że jednak będzie miło.
Jesień nadchodzi krokiem szybkim,
pewna, że pora jej nadeszła.
Barwy jesienne już rozsiewa,
bo zieleń lata wszak już przeszła.
Rudość z purpurą przemieszane,
złoto i brąz w odcieniach wielu.
Wkrótce to zima swoim palcem
zapuka w okno...... przyjacielu.
Ale może być i tak.
Rano codziennie, bez wyjątku,
hałas i rwetes mam pod oknem.
Samochodowy korek smrodzi,
życie obrzydza bezprzytomnie.
Tramwaje , jak na zamówienie,
codziennie czwarta i dwadzieścia.
Dudniący dźwięk kulawych kółek,
stawia na baczność te przedmieścia.
Życie codziennie tak tu płynie
w hałasie , smrodzie, zgiełku, wrzawie.
Czasem ktoś wpadnie pod samochód,
ale czasami tylko prawie.
Najśmieszniejsze jest to, że obie wersje są prawdziwe. Którą wybiorę zależy od mojego nastroju. Dziś wybrałam pierwszą.