Większość zdjęć jest moją własnością, chcesz je wykorzystać, spytaj! Kilka zdjęć z internetu.

poniedziałek, 16 października 2017

Warszawo ty moja.....

           Muszę to pokazać. Zbieram zdjęcia Warszawy od dawna, ale niewiele ich pokazywałam.  Zagraniczne wycieczki, zdjęcia z wakacji... Warszawy prawie nigdy... chociaż tych zdjęć mam sporo. Najczęściej robione były przy okazji "czegoś". Wizyty gości z zagranicy, wypadu do Łazienek,  czy innych , gdzie te zdjęcia mogłam robić. Czasem jechałam specjalnie. No i uzbierało się:)
Rozpoczynamy na Starym Mieście.

Zabudowania ul.Miodowej. Na dole wjazd do tunelu pod ul. Miodową i Placem Zamkowym . 
 Pokazuję Trasę W-Z z samochodem, żeby wszyscy wiedzieli o co chodzi.
 Zamek Warszawski. Z lewej strony, niewidoczny, wyjazd z tunelu na Trasę W-Z.

Zamek Warszawski  i Pałac Pod Blachą. "Pałac pod Blachą" to ten biały budynek  z prawej strony.
Krakowskie Przedmieście widziane z dołu od strony Wisły. W niewidocznej tu, z prawej strony,  kamienicy, jest wejście do ruchomych schodów. Te schody łączą most Śląsko-Dąbrowski  z Placem Zamkowym.

  Kolumna Króla Zygmunta III Wazy na Placu Zamkowym.

 Zbliżenie:)
 Inne ujęcie króla Zygmunta.
 To zaledwie wstęp.
Plac przy Starówce, czyli Plac Zamkowy. Pod spodem jest, pokazywany wcześniej, tunel i trasa W-Z.
Zamek, Królewski. Niestety, w kadrze mieści się zaledwie fragment fasady.
Plac Zamkowy z innej strony i "pod Słońce".

Na razie musi wystarczyć. Trudno się wraca do starych  zdjęć.
Ozon:)

18 komentarzy:

  1. Ależ pięknie wygląda teraz ogród przy Zamku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postarali się. Chociaż można bardziej. Tylko ten smog.... Mostów też niezbyt wiele.

      Usuń
  2. Warszawa to dla mnie zawsze - od wielu lat - temat w pewnym sensie bolesny.
    Rok przed maturą, w trzeciej klasie liceum, pojechaliśmy na wycieczkę do stolicy. To było moje pierwsze z nią zetkniecie i jednocześnie wybuch - miłości od pierwszego wejrzenia. Za kilka miesięcy byłam tam już z powrotem. Odtąd moim marzeniem stały się studia w Warszawie, a z czasem może pozostanie w niej. Niestety, moich rodziców nie było na to stać i musiałam studiować na miejscu, w domu. Dorabiałam wówczas różnymi drobnymi pracami i kiedy tylko mogłam, kupowałam bilet na ekspres i niezmordowanie jeździłam do Warszawy - bywało, że i co tydzień.
    Studia skończyłam, marzenie pozostało niespełnione, ale przez kolejne lata nie umierało. Dopiero dziś myślę, że może i dobrze się stało, bo nie chciałabym, żeby mówiono na mnie "słoik".
    Przez ostatnie 10 lat jeździłam do stolicy służbowo, aż się skończyło...
    Warszawa odeszła do tego kącika, w którym śpią moje najważniejsze, niespełnione marzenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Słoik"... tak najczęściej określana jest osoba będąca w Warszawie na chwilę, po coś...
    Sama nie wiem. Nigdy tego określenia nie używałam, wszak powstało niedawno. Prawdopodobnie wymyślił je inny "słoik".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głównie to Ci, którzy przyjeżdżają do stolicy do pracy...

      Usuń
    2. "Nazwa ta wywodzi się z zwyczajów studenckich. Samo pojęcie istniało już w 2004 roku. W 2011 roku powstała na Facebooku strona „Warszawskie słoiki”, żartująca sobie z zachowania przyjezdnych. Na stronie internauci zamieszczali zdjęcia przywiezionych do miasta posiłków"

      Usuń
    3. To wszystko wiem.Tylko dlaczego, w tak obraźliwy sposób, określa się osoby chcące się uczyć czy polepszyć sobie byt?
      W dodatku takiego określenia używają osoby niekoniecznie do tego uprawnione.

      Usuń
    4. Ponieważ pracują w stolicy, a podatki płacą gdzieś u siebie uszczuplajac tym samym świadomie budżet stolicy. To wiem z programu tv na ten temat...

      Usuń
    5. Fakt! O podatkach nie pomyślałam.

      Usuń
    6. Tak naprawdę nie chodzi o głupie gadanie. Ale muszę czymś zagłuszyć niespełnione marzenie, znaleźć - choćby na siłę - jakąś jego dobrą stronę. Nic, na czym mi w życiu zależało, nie spełniło się i dlatego każde wspomnienie budzi ból.

      Usuń
    7. Szlag! To aż tak? Gdybym miała poprzednie mieszkanie to mogłabym Ciebie zaprosić. Teraz... mam przegwizdane. Nic, tylko w totolotka wygrać !

      Usuń
    8. To nie ma znaczenia - mam w Warszawie trzy kuzynki, kuzyna, ciotkę i wujka, przyjaciół... Ale pojechać do kogoś w odwiedziny to co innego niż mieszkać.

      Usuń
    9. Fakt!
      Nie wiem jak to było z moją rodziną. Pewnie moi przodkowie też byli przybyszami. Jak i reszta "towarzystwa". Nie istniały kiedyś spisy ludności, może jakieś księgi kościelne czy wieczyste są , istnieją... Ale wojny były i nie wiem ile z tego się zachowało?

      Usuń
    10. Ja wiem wiele o historii mojej rodziny i przodków. większość przybyła tu z daleka i z... bardzo daleka.

      Usuń
    11. Faktem jest, że rodzina od przynajmniej 200 lat, osiadła w Warszawie. Im dalej w tył, tym mniej dokumentów. Nie ma jak sprawdzić.

      Usuń
    12. O Twojej rodzinie wiem nieco z Twoich opowiadań.

      Usuń
  4. Takie osoby jak Ty, chętnie bym w tym mieście widywała. A może chętnie widywałabym?

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak. Takie dziwne i pogardliwe przezwiska, najczęściej wymyślają ludzie, którym się wydaje, że słoikami JUŻ nie są. Mam nieco inne podejście. Miarą człowieka jest on sam ale też i jego czyny, poglądy, umiejętność współżycia z innymi. Czyli, najzwyczajniej w Świecie, kultura. Tyle:)

    OdpowiedzUsuń