Większość zdjęć jest moją własnością, chcesz je wykorzystać, spytaj! Kilka zdjęć z internetu.

środa, 30 stycznia 2013

Nie mogę się oprzeć.

Mam taką ilość zdjęć, że szkoda byłoby ich nie pokazać. W jednym poście wszystkich nie dam rady umieścić. Będą jeszcze zdjęcia z pierwszego postoju. To zaczynamy;)
Na dół nisko nie było. Kilka pięter  jak nic.
Już jedziemy, zdjęcia robiłam z autokaru. Tu już widać to, o co mi chodziło. Wydrążone w skałach tufowych mieszkania, nawet są okna. O takich mieszkaniach napiszę więcej w następnym poście, a jest o czym;)
Słońce świeciło dość ostre, ale były tez chmury i spory wiatr. Obrazy zmieniały się jak w kalejdoskopie nie tylko z powodu prędkości autokaru, ale i wędrujących po niebie chmur.
Pa:)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

KAPADOCJA .

Dlaczego użyłam dużych liter?  Może żeby podkreślić mój stan ducha w tamtych dniach? Przejęcie z powodu pobytu w takim miejscu? Nie wiem.
Zdjęcia robiłam z autokaru, zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Lekko nie było. Słońce świeciło nad głową a droga była kręta. Refleksy świetlne były wszędzie, w  szybach odbijało się wszystko i wszyscy. Sporo zdjęć się nie nadaje do publikacji, niektóre pokażę a pozostałe są jak trzeba.  Widziałam, że sporo osób poszło za moim przykładem i robiło zdjęcia tak jak ja , z autokaru. Innego wyjścia  nie było;(
Wulkany, które zapoczątkowały powstanie tego cudu natury, są trzy.  Dwa znalazłam, trzeci gdzieś się "błąka" po mapie Turcji. Ten jeden to Hasan Dagi, wulkan bliźniaczy, łatwy do ustalenia, drugi to Erciyes Dagi, trzeciego nie mam. Mam nazwy nadane przez dawnych mieszkańców i obecne, i NIC!
Wiele zdjęć pokazuje całe panoramy okolicy. Starałam się jak mogłam, żeby pokazać jak najwięcej, ale oko ludzkie nie lupa, wiele nie zobaczy. Zatem "musiałam "poszatkować" zdjęcia na części i każdą część pokazać osobno. Jest co podziwiać:) Wiele zdjęć nie jest zbyt wyraźnych z racji dużego powiększenia. Przeżyjecie? Sądzę, że lepiej pokazać coś niezbyt wyraźnie utrwalonego, niż nie pokazać niczego. Wiecie, że jedna z miejscowości w Kapadocji nosi nazwę Nigde ;)?
Powiększajcie zdjęcia, bo inaczej nic nie zobaczycie.
Wszędzie przewody i słupy. Trudno je nawet ominąć.
I wszędzie inne widoki. Jak powstały te cuda natury? Twardsza część wierzchnia , stwardniałej masy piroklastycznej, wolniej ulegała erozji niż bardziej miękka spodnia warstwa i tak powstał ten krajobraz. "Cuda" jakie można czasem wyczytać w przeróżnych komentarzach, jeżą włosy na głowie. Może to wynik powierzchownie czytanych lektur, albo zwykła niewiedza? Jeśli czegoś nie wiem , to się do tego przyznaję.
Też piękny widok, jednak refleksy z wnętrza widać.
Słońce świeciło jak oszalałe, nic nie mogłam poradzić.
Dotarliśmy do miejsca znanego wszystkim  odwiedzającym ten Park Narodowy.
Nareszcie;)
Popatrzcie na dziwny kolor tej góry. Ciekawe jakie pierwiastki zawiera?
Takie "grzyby" bardzo mi się podobają;)
Na razie tyle. Reszta jutro lub pojutrze. Nawet nie wiecie ile czasu zajęło mi robienie kopii zdjęć, wycinanie, zmniejszanie lub powiększanie tego wszystkiego, a to zaledwie ułamek całości.
Pa:)

czwartek, 24 stycznia 2013

Avanos.

Zmęczeni  podróżą z Polski do Antalyi, po trzygodzinnym zaledwie śnie,  całodniowej podróży ze zwiedzaniem Mauzoleum Mevlany w Konyi, dotarliśmy wieczorem do Avanos (hotel pokazałam w poście z 9.01.2013r.). Mieliśmy już dość. Sen nieco dodał nam sił i ciekawość zwyciężyła. Raniutko, przed śniadaniem, poszliśmy na rekonesans. Bo jak to się mówi: nie można gdzieś być i nie wiedzieć gdzie się jest ;) Musieliśmy się dowiedzieć GDZIE jesteśmy.
Widok z okna spowodował dziwne piknięcie w sercu. Wiedziałam, że jestem nareszcie tam, gdzie od lat chciałam być, w Kapadocji.
Ta góra była otwartą książką z której można było wyczytać historię Kapadocji. Trzy wulkany znajdujące się na tym obszarze, 60 milionów lat temu, zaczęły wypluwać wszystko to,  co chciało się z nich wydostać. Na przestrzeni czasu, skład popiołów wulkanicznych nieco się zmieniał. Świadczą o tym różnokolorowe warstwy  skał. Przez 60 milionów lat, wulkany były kilkukrotnie aktywne. Podobno jeden jest wygasły, jeden uśpiony , prawdy nie zna nikt. Pamiętajcie o powiększaniu zdjęć!
Już tego ranka zobaczyłam balony lecące nad Kapadocją. Mogę powiedzieć, że byliśmy w jej sercu.
Na lot balonem zdecydowało się kilka osób z naszej wycieczki. Był koniec listopada, zmarzli na kość.
Widoki jednak były wspaniałe. Nawet z poziomu ziemi.
Tę skałę miałam przed oknem. Wystarczająco daleko, żeby nie przeszkadzała, sądząc po śladach systematycznie ją "krojono" na mniejsze kawałki i wykorzystywano je jako budulec.
Postanowiliśmy obejść teren poza hotelem naokoło. Wziąwszy pod uwagę, że teren hotelu to nie tylko budynek hotelowy, spacerek nie był krótki.
Natknęliśmy się za hotelem na rzekę okresową, aktualnie bez wody (widać jej koryto i brzegi w dolnej części zdjęcia). W jej korycie można było znaleźć wszystko, głównie różnego rodzaju odpady. Leżało tam całe , wymienione wcześniej na nowe, wyposażenie łazienek hotelowych z pięknego, prążkowanego marmuru. Tych skorup nie sfotografowałam.
Jeszcze koryto rzeki.
Góry czy też wzgórza. Przed nimi leży Avanos.
Idziemy wzdłuż rzeki.
Jedziemy do Avanos. Widok z autokaru.
Avanos. Przepływa przez nie rzeka, też kapryśna. Jeszcze tydzień wcześniej mogły nią pływać statki a teraz... woda do pół łydki.
Stare i nowe. Wszystko ze sobą przemieszane.
Miejscowe kaczki. Brzegi rzeki są całe "obsadzone" kaczkami. Takie same milusińskie jak w Polsce.
Most wiszący, którym przyszło nam przejść na drugą stronę rzeki.
Meczet na drugim brzegu rzeki. Musiałam się wychylić przez "barierkę" , no musiałam;))) Przy każdym kroku most dziwnie "podskakiwał". W każdym razie nie wisiał spokojnie.
W jedną stronę. Hotel jest na obrzeżach miasta. Widocznym mostem w lewo.

Po prawej stronie mostu wiszącego.
Jest to jakby przedstawienie tego, czym zajmują się mieszkańcy. Wytwarzanie  ceramiki i tkanie dywanów.
Jeszcze rzeka. Teraz już jedziemy zwiedzać starą Kapadocję.
Ta góra jest zewsząd widoczna.
Pa:)