Większość zdjęć jest moją własnością, chcesz je wykorzystać, spytaj! Kilka zdjęć z internetu.

środa, 30 października 2013

Pojawia się i znika... i znika...

Perkozy dwuczube. Piękne ptaki, ale jakieś trudne do "złapania" w obiektyw.
Znaleźliśmy ich zatoczkę, wiał wietrzyk, a perkozów ani, ani.
Nareszcie! Są!  Kłopot z perkozami polegał na tym, że ciągle nurkowały. Nie było czasu na ustawienie ostrości. Czasem coś mi się udało, ale to na chwilkę. Co ja aparat do oka i reguluję ostrość, to mi znikają. Jak zrobić im zdjęcie , jeśli nie mogę wyregulować ostrości?
Wyszły mi te zdjęcia niezbyt dobrze. Niestety, innych nie mam.
Jedne lepsze, inne gorsze. Gdybym tam była dłużej... gdybym znalazła odpowiednie miejsce na brzegu i siedziała w trzcinach.... gdybym....
No, jest samiec. Ręce od aparatu mi opadały, bo ciężki.
Blisko, ale ostrość...?
Maluszek:) Miałam nawet perkoza z dzieckiem na grzbiecie....
Para z młodym. Od razu powiem, że były tak daleko ode mnie... i znikały. Młode , jak wynikało z moich obserwacji, były dwa. Jeden spory, a drugi malutki.
Poza wszystkim trzymały się od nas z daleka. Robienie im zdjęć było na prawdę trudne.
Nie wiem, czy maluszek nie siedzi dorosłemu na grzbiecie?
Były sfotografowane razem, dziobami do siebie. Ale odległość zbyt duża. Moja do nich i ich do siebie.
Musiałam poobcinać zdjęcie.
Tu ojciec nastroszył swoje pióra na głowie. Jak pisałam, maluszki były dwa, różniące się wielkością.
Wieczór.
Pa:)

niedziela, 27 października 2013

Szelment Wielki .

Jezioro jest koszmarnie długie. Pływaliśmy po nim , nie zdając sobie sprawy z jego długości. Co innego wiedza teoretyczna, co innego praktyka. Nie wiem co pokazywać, bo zdjęcia są raczej monotonne. Jednak nie dla mnie. Dostrzegam różne szczególiki, niewidoczne dla innych. Był to również początek przygody z perkozami dwuczubymi. Ustaliliśmy miejsce ich bytowania. Sukces.
Tak wyglądały brzegi. Wysokie i dość strome.
  To widok budynku hotelowego i Jesionowej Góry. Popatrzcie ile trzeba było pokonać metrów w pionie, żeby z plaży do niego dotrzeć. Powiększajcie zdjęcia!!!
Lato szalało. Pogoda była jak nigdy, wspaniała.
 I tu, po raz pierwszy, zobaczyliśmy te ptaszyska. Perkozy dwuczube to były!
Wszystkie zdjęcia robiłam z daleka. Innej możliwości nie było.
Takie tam, brzegi słodkich wód.
Kolejne.
Mnie, to jezioro zachwycało. Lodowiec się rozleniwił i zabrakło mu czasu.
Tyle po nim zostało.
W zatoce perkozów. Gdzieś tu miały swoje gniazdo.
Widok na Jesionową Górę.
Półwysep na Szelmencie. Weszliśmy na ten przeciwległy brzeg! Niech to piorun strzeli. Przyssała się do mnie pijawka. Pierwszy raz w życiu! Zwierzę jakieś okropne. Zwyczaje ma , jak żadne inne!
Na przeciwległym brzegu Szelmentu Wielkiego jest normalne życie. Krowy się pasą i co kto chce.
Krów nie uwieczniłam.
W kierunku północno-wschodnim.
Za półwyspem po lewej stronie łowiliśmy ryby. No tak, łowiliśmy!
Po prawej stronie, na przeciwko, widać plażę hotelową.
To na razie tyle.
Pa:)

środa, 23 października 2013

Bezwietrznie cz.II

Bezwietrznie bywało również wieczorem. Był taki wieczór, kiedy grupa młodzieży trenująca judo czy karate, będąca na obozie w Szelmencie, zrobiła dla wszystkich ognisko pożegnalne.
Owa młodzież, to dzieci ze szkoły podstawowej i średniej.
Wieczór był przepiękny.
Teraz pokażę kilka zdjęć z treningów dzieciaków. Zdjęcia zrobiłam z daleka  i czystym przypadkiem.
Przed budynkiem hotelu jest kort i boisko. Treningi odbywały się również i tam.
Tego dnia zwiedzaliśmy nareszcie budynek hotelu.
Spotykaliśmy te dzieci już po porannej przebieżce. Zziajane, ale szczęśliwe.
Za kilka dni wyjadą.
To widok jeziora  z brzegu, tuż przy pomoście.
Powierzchnia wody jest prawie gładka. Zachodzi słońce.
Prawie na południe.
Ognisko. Widać tylko część całości . Goście i  reszta uczestników siedzi po lewej stronie, poza kadrem.
Siedzieliśmy tam do nocy. Jeszcze były śpiewy przy gitarze. Zdjęć już nie dałam rady robić.
Dzień się kończy. Słychać tylko piosenki śpiewane przy ognisku.
Idziemy do hotelu.
Pa:)

poniedziałek, 21 października 2013

Samo życie.

 Czyli zamknięty krąg ZUS-owskiej niemożności.

Pewien człowiek, dostał skierowanie do sanatorium. Kiedy w końcu do tego sanatorium pojechał, po kilku dniach dostał tam zawału serca .  Po badaniach okazało się, że w bardzo krótkim czasie groził mu drugi zawał. Odesłano go do domu. Ciągle mający zwolnienie lekarskie siedział w domu. Żadnej pracy, żadnego wysiłku.Tylko odpoczynek. Po niedługim czasie dostał skierowanie do innego sanatorium, w którym leczono serce. Z sanatorium wrócił. Dostał przedłużenie zwolnienia lekarskiego. Wiadomo było, że musi pójść na ZUS-owską komisję lekarską, która może dać mu zgodę na powrót do pracy. Tak się nie stało. Przedłużono mu dalej zwolnienie, ustalając termin następnej wizyty. Zwolnienie lekarskie już się skończyło, nie pracuje, zatem z pieniędzmi krucho, a termin komisji ZUS za jakiś czas, dopiero. Zniecierpliwiony indolencją lekarzy i urzędników ZUS, poszedł w końcu do swojego lekarza "pierwszego kontaktu" i powiedział, że ustawi pod drzwiami jego gabinetu trumnę i się w niej położy, bo "niemożność działań" lekarzy ZUS doprowadziła go do tego, że pracować nie może,  renty nie dostał i nie ma innego wyjścia. Zwolnienie dostał, ale bezpłatne!
Teraz czeka na tę komisję lekarską , która w końcu musi podjąć jakąś decyzję.
Ciekawa jestem dalszego ciągu.
A Wy?
Pa:)

czwartek, 17 października 2013

Bezwietrznie.

Przyszedł taki dzień. Wiatr przestał wiać i zrobiło się znowu ciepło.
Tuż po świcie. Woda jak lustro.  Widok na północ.
Bez jednej zmarszczki.
Na zachód.
Ryby tylko gdzieniegdzie się rzucały.
Musiałam powiększyć.
Widoki były przepiękne. Słońce jest po prawej stronie. Latem nie lubię długo spać.
Sprzęt pływający.
To był najładniejszy dzień w Szelmencie.
Pa:)