Po wypadku w Smoleńsku nie pisałam. Pisanie o "czymkolwiek" w takiej chwili, nie ma sensu. Pochowaliśmy prezydenta, Najbardziej mi jednak żal tych, którzy zostali. Mam tu na myśli rodziny ofiar katastrofy. Czas, jak najlepszy lekarz, jakoś w końcu ukoi ból. Pustki nie zapełni jednak nikt.
Ale nie o tym miało być.
Od lat "jestem na naszej klasie" i od lat niezmiennie nic to nie daje. Nie ma spotkań, rozmów, wspominków. No, prawie nie ma.
Ale odezwał się człowiek, który jest nieco inny.Nie zbudował wokół siebie skorupy, muru nie do pokonania. Jest normalny.
Od kilku dni wysyłamy sobie e-maile. Rozmawiamy telefgonicznie. Wspaniale. A może po prostu normalnie? Zastanawia mnie , że ludzie po latach, mając swoje rodziny, nie umieją ze sobą rozmawiać. Boją się kolegów, podchodzą do nich z rezerwą. Oczywistym jest, że po tylu latach zmieniliśmy się. Musiało tak być, dorośliśmy. Ale w każdym z nas pozostało trochę dziecka, którym kiedyś byliśmy. Zapominamy o tym? Tyle pięknych wspomnień. Ale najciekawsze jest to co przeżyliśmy od czasów szkolnych.
Dwa lata temu, z jedną z koleżanek, wyjechałyśmy razem na działkę, pod miasto . Przegadałyśmy tydzień, opowiadając własne historie. Mało czasu, ale wspominam to do dziś. Na szczęście kontakt się nie urwał. Przy okazji okazało się, że mieszkamy niedaleko siebie.
Jak wszystko się potoczy tym razem? Nie wiem. Dobrze byłoby, gdyby kontakt nie był jednorazowy.
Ciągle jesteśmy w miarę młodzi(?) Życie porozrzucało nas po świecie. Mamy jednak , dzięki rozwojowi techniki, wyjątkową możliwość kontaktu. Jak nigdy w historii świata.
Mam nadzieję, że wykorzystamy tę możliwość jakoś sensownie.
20.04.2010 godz.08.29
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz