Już piszę, WSZYSTKO !!!
Najwspanialsze wspomnienia wiążą się z moją cioteczną babką, najmłodszą siostrą mojej babci. Mąż tejże ciotecznej babki był piwowarem, cenionym przez władze zwierzchnie. Krótko mówiąc, komuna, komuną, ale fachowcy musieli być najlepsi. Wujek był dyrektorem ciechomickiego browaru.
Pamiętam jak kiedyś, jeszcze przed Ciechomicami, przyjechał do Warszawy w sprawach służbowych. Załatwił co musiał, a wieczorem "wpadł" do naszego starego mieszkania. Do mamy powiedział:Ubieraj Hanka Ewę, zabieram ją do nas. I tak pojechałam w Polskę, gdzieś w okolice Rzeszowa. Takich wyjazdów było sporo. Ciechomice były ostatnie.
Jeździłam tam wielokrotnie. Właśnie z tamtą miejscowością, wiążą się moje najmilsze wspomnienia.
Dyrektorskie mieszkanie musiało odpowiadać stanowisku. W kuchni, na około stołu kuchennego, można było jeździć na rowerze. To jakie były pokoje?
Ciechomice. Ja z pieskiem, małym spanielkiem.
Tu trzymam brata( może bratanka/ siostrzeńca) koleżanki z Ciechomic, Halinki.
Dziecko to samo. Towarzyszą mu moja siostra i ciotka. Obie w jednym wieku, młodsze ode mnie o 4 lata.
To właśnie Halinka, za nią moja ciotka Sylwia, po prawej moja siostra. Chłopaczyska w tle, zawsze kręcili się koło nas. Najstarsza osoba, czyli ja, robi zdjęcia.
Robię zdjęcie.... o uśmiech proszę... tu, tu..... No jest! Na pierwszym planie gołe stopy Halinki;)))
Syla z Halinką. W tle, "zdychająca" ze śmiechu, moja siostra.
Muszę to napisać. Stale się śmiałyśmy. Kiedyś, moja siostra, rozśmieszyła na koloniach całą "grupę" dziewczyn. O swoim śmiechu nie napiszę, ale... siostry to siostry.
Sylwia z tym samym pieskiem co ja.
Zdjęcie robiłam z balkonu.
Sylwia z moją siostrą i jak zawsze, miejscowe dzieci.
Pa:)
Jako żywo, nie tylko w pobliżu Rzeszowa, ale zgoła na całym Podkarpaciu nie było i nie ma żadnych Ciechomic! Musiałaś coś źle zapamiętać.
OdpowiedzUsuńFrau, przecież napisałam:koło Płocka.
UsuńChyba nie muszę pisać gdzie leży Płock?
Były kiedyś plany, żeby Płock był stolicą Mazowsza a Warszawa kraju. Nic z tego nie wyszło, ale propozycja była. Chyba jeszcze za Gomułki? Jakoś tak.
UsuńRano, o 6.00, napisane było jak byk: "Rzeszowa". Wiem, że rano bywam nieprzytomna, ale nie aż tak, żeby nie wiedzieć, co czytam. Jeśli poprawiłaś, to ok, tylko nie rób ze mnie wariata.
UsuńNa początku wpisu jest Rzeszów. Zgadza się. Dalej jest o innym miejscu.
UsuńRano Rzeszów był na samym początku, w pierwszym zdaniu, zamiast Płocka.
UsuńDobra, nieważne. Możliwe, że jestem ślepa, głucha, niedorozwinięta i mam omamy.
A ja nie pamiętam co tam było i kłócić się z Tobą o taki detal nie będę. Szkoda nerwów. Mogłam się pomylić we wpisie. Bywa!
UsuńJa też mogę się mylić.
Usuń:)))
UsuńFrau! Ale browar musiał być!
UsuńSwoja drogą to ciekawe zjawisko. Są posty, jest normalnie - nie ma ludzi. Żegnasz się - nagle znajdują się wszyscy, którzy wcześniej milczeli. Jest kolejny post - cisza.
OdpowiedzUsuńOt, ciekawostka zoologiczna.
Takie dziwne skojarzenie mi przyszło do głowy...... że aż przykro pomyśleć.
UsuńJet jeszcze inny aspekt i też niezbyt ciekawy. Musiałabym polecieć na Księżyc i umieścić na blogu osobiście wykonane fotografie, żeby kogokolwiek zainteresować!
Codzienność nuży?
Post na blogu to nie jest codzienność. Przecież nie piszesz kurzęcych tekstów o tym, co zjadłaś na śniadanie, co ugotowałaś na obiad i co będzie na kolacje, nie zamieszczasz 17 ujęć tej samej miski z sałatą i 25 zdjęć tej samej nogi w tym samym bucie. Ty akurat masz zainteresowania i miejsce w czaszce wypełnione.
UsuńO! Dzięki:) Nigdy na siebie nie spoglądałam z takiej perspektywy, ale masz rację!
UsuńSzanuję swoich gości i staram się pokazywać coś innego, nowego, interesującego.
Z tym, że pisanie o kolejnej diecie, ilości straconych kilogramów, nowych łachach, butach i sprzątaniu sprzedaje się o wiele lepiej niż rzeczy CIEKAWE.
UsuńNiestety!
UsuńI na takie blogi czasem trafiam. Tylko że dla mnie mogą one nie istnieć. Sama jestem niezłą kucharką, o przeróżnych robótkach ręcznych mam pojęcie i takie tam. Zosia samosia jestem. O!
Życie to na mnie wymusiło ale nie mam pretensji. Każda ze zdobytych umiejętności była, w jakimś okresie mojego życia, użyteczna. Często niezbędna.
:)))
Tylko że takie rzeczy, moim zdaniem, to są normalne czynności życiowe, niewarte uwagi. A jeśli ktoś ciurem rejestruje, co je, co pije, w co się ubiera, ile waży i ile razy dzisiaj zrobił kupę, to dla mnie to jest kompletna pustka.
UsuńPrzestrzeń międzyplanetarna, czarna dziura. To nie to samo, ale nie wiem co gorsze.
UsuńMyślę, że to normalne zjawisko. Ktoś żegna się i ma zamiar odejść to wszyscy spieszą by zamanifestować swoją solidarność...a tak na marginesie, Ewa to fajna kobitka jest i co tu dużo gadać ;-) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń...solidarność i wyrazy ubolewania lub pretensji. Jest afera - coś się dzieje, hurra! A potem "mamy Cię w odwłoku". Bo już nie jest ciekawie, nic się nie dzieje, trzeba się wysilić, coś przeczytać i napisać, nie daj boże, komentarz z sensem.
UsuńTak to widzę.
Czytasz mi w myślach?
UsuńMoże się mylę, ale zauważyłam, że u Maliny sporo osób bloguje. Skonsolidowali się i tam blogują. Pojedyncze blogi miały bardzo małe zainteresowanie z tym,że ja je komentowałam. Mnie one ciekawiły. Teraz wszyscy mają szansę.
Usuń:)
Malina ma to do siebie, że olewa czytelników - rozmawia tylko z wybranymi (zwłaszcza panami, którzy jej kadzą), dlatego o jedną czytelniczkę ma mniej.
UsuńA nie o dwie?
UsuńNie wiem. Na pewno o mnie.
Usuń:)))
UsuńPodsumowując!
OdpowiedzUsuńRozmowa dała tyle, że może skończę z blogiem... ale nie teraz. Jeszcze nie. Mam coś do opisania, pokazania...
:)))
Powiem wprost: nie chcę, żebyś kończyła.
UsuńOstatnio wszystko się nieco skomplikowało. OK! Będę:)))
UsuńNa szczęście będą wakacje i każdy z nas będzie miał szansę odpocząć. Miałam wątpliwości , co do celowości prowadzenia dalej bloga. Będzie o ile będą tematy. Nie umiem pisać o niczym. "Trzepanie pierza" nie dla mnie!
Zatem, ciągle jestem:) A tych komentatorów z Koziej Wólki, którym wydaje się, że zjedli wszystkie rozumy,odsyłam gdzie ich miejsce, w niebyt!
Na usprawiedliwienie braku komentarzy mam L-4 :)
OdpowiedzUsuńMiałam, tj. wożona byłam identyczną spacerówką...w latach 69-70...czyżbym antykiem jeździła?
W jakimś sensie, pewnie tak. W tamtych latach na modę "wózkową" nikt nie patrzył. Ważne było , żeby wózek mieć. A czy taki czy inny... kto by na to zważał. Jak już pisałam, wózki przechodziły w rodzinie z dziecko na dziecko. Czasy trudne i tyle. To samo dotyczyło dziecinnych ubranek. W komunie , kiedy kolejki były po chleb? Tym bardziej!
UsuńPozdrawiam:)
Pewnie po którymś dziecku z rodziny ją odziedziczyłam, niestety nie ma już kogo o to zapytać :(
UsuńMeg, my jesteśmy jeden rocznik. Ja też miałam taki wózek. Przecież wtedy nie było takiego wyboru jak dzisiaj, pewnie było kilka podobnych do siebie modeli i tyle.
UsuńA L-4 przyjmuję :))
Z serca dziękuję za usprawiedliwienie mojej nieobecności :)
Usuń...a widzisz, czyli woziłyśmy się podobnymi "brykami" :)
UsuńJa dodatkowo jeszcze Syreną 103 :)
UsuńMnie Syreną 102 , z drzwiami otwieranymi odwrotnie :)
UsuńMojej mamy, po rozwodzie , nie było na takie rzezy stać!
UsuńKobieta z dwojgiem dzieci... Życie nas nie rozpieszczało.
W 103 też otwierały się do przodu. Kurołapy tak zwane :)
UsuńMeg, usprawiedliwiłam Ciebie już dawno:)
UsuńKamień z serca: )
UsuńZaczęłaś swój post tak :"Ciechomice (...) Każdy zapyta dlaczego o niej piszę? Co w niej takiego wyjątkowego? WSZYSTKO" ...nawet nie wiesz jak Cię rozumiem. Rozumiem wyjątkowość miejsca...też mam takie. Niedaleko WARSZAWY, tuż za Baniochą, położony w lesie Wilczynek...wiele wspaniałych chwil tam spędziłam...i choć minęły ponad trzy dekady wciąż za tym miejscem tęsknię i za ludźmi też...
OdpowiedzUsuńDodam, że kocham takie historie - dawne, ilustrowane biało-czarnymi fotografiami... Uwielbiam! Każdy ma takie w swoim życiu...
Usuń...poruszające najczulsze struny ...
UsuńDla mnie.... najwspanialsze i najciekawsze!
UsuńDla mnie też.
UsuńA o Baniosze słyszałam. To wszystko.
UsuńOd bardzo dawna "siedziało" to we mnie, tak jak chęć napisania postów o Warszawie. W czasach dawniejszych nie miałam aparatu fot., potem dostałam "Druha". Jaki to aparat każdy wie, ale w tamtych czasach nic lepszego ne było w zasięgu zwykłego śmiertelnika. Musiał wystarczyć ten. Przyznam się Wam, że od tamtej pory z upodobaniem robię zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMoja mama miała jakiś super aparat i do naszych rąk on nie trafiał. Też lubiła robić zdjęcia:)
Czyżbym to zainteresowanie fotografią odziedziczyła po mamie?
UsuńBardzo możliwe.
UsuńNigdy się nad tym nie zastanawiałam , ale na to wychodzi:)
UsuńWszystkie zdjęcia (prawie) z zamierzchłej przeszłości, robiła moja mama. Poza tymi z Ciechomic i im podobnym. To mama uczyła mnie wielu rzeczy o fotografii.
UsuńDziś ta umiejętność zdewaluowała się. Niestety.
Z powodu rozwoju techniki i pojawienia się całkowicie automatycznych aparatów cyfrowych.
UsuńJest jeszcze wielu takich, którym te nowe technologie fotograficzne, nie odpowiadają.Nie wiem jaką rozdzielczość mają nowe aparaty cyfrowe. Lecz stare zdjęcia mają się całkiem nieźle i wielu przypadkach ciągle są lepsze od współczesnych.
Usuń"w wielu" miało być!
UsuńTakie wspomnienia to ja rozumie. Pięknie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zolza73.blogspot.com
Też lubię takie wspomnienia!
UsuńPozdrawiam:)
Sprawiłaś mi dużą radość swoimi odwiedzinami i mam maleńką nadzieję, że na nowo odrodzi się nasza znajomość.
OdpowiedzUsuńZ ogromnym sentymentem oglądam Twoje stare biało-czarne zdjęcia. Każde zdjęcie to z pewnością wspomnienie. Domyślam się, że jeszcze teraz wywołują emocje. Takie zdjęcia są najcenniejsze i są takie szczere.
Serdecznie pozdrawiam:)
Dziś żałuję, że mam ich tak niewiele. Czasy były inne i inaczej wyglądało robienie zdjęć, wywoływanie i.t.p.
UsuńPozdrawiam:)
Wykasowałaś przed chwilą oba posty a wraz nimi komentarze?
OdpowiedzUsuńNo kurczaczki. Jak ja to zrobiłam? Głowę daję, że przez nieuwagę. Kasuję wyłącznie niecenzuralne wpisy obcych matołów. Nie Twoje :)
UsuńPozdrawiam:)
Za to zdjęcia z tamtych czasów cenniejsze, bo ich mało! Serdeczności.
OdpowiedzUsuńFakt! Bardzo mało!
UsuńWidziałam te zdjęcia w internecie. Chyba ktoś je wykorzystał do swoich celów a dokładnie to był artykuł z lat 70. Chyba w Nowinach. Do tego ucięto podpisy. Nie rozumiem tych ludzi. Zaraz na maila podeśle ci link.
OdpowiedzUsuńPodszył się pod moje zdjęcia? Jakim cudem? Opublikowałam je (chyba)dopiero teraz. A robiłam je sama osobiście własnym aparatem!!! To jak to jest?
UsuńZaraz, zaraz... Przecież te zdjęcia mam w komputerze od bardzo dawna. Czyżby ktoś mi się tu włamał? Innej możliwości nie widzę.
UsuńNigdzie nie widze maila. Proszę o pomoc.
OdpowiedzUsuńZmieniłam nieco ustawienia, teraz powinno być lepiej!
UsuńMasz mój adres mailowy?
UsuńEwuniu, witaj! Lubie szperać w starych fotografiach, bo to okazja do wspomnień z młodości. Nie rezygnuj z blogowania, tylko pisz, jeśli Ci to daje radość, bo masz o czym pisać. Nie było mnie długo, nie odpisałem u siebie, ale kasowałem taką warszawską mendę (adama), który przyczepił się również do Twojego komentarza o rodzicach Kaczyńskiego. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Tomku!
UsuńGdzieś zniknąłeś.
Ten jakiś Adam to wyjątkowa sztuka. Do każdego się przyczepiał!
Teraz jeszcze wakacje. Może do września moje nastawienie do blogowania ulegnie zmianie? Miejmy nadzieję, że tak:)
Pozdrawiam:)
Szanowna Pani, wracaj już!
OdpowiedzUsuńJestem już:)
UsuńAle na blog wracaj!
UsuńZa chwilkę. Jeszcze wytrzymaj:)
UsuńZ całych sił powstrzymuję się, żeby nie pęknąć...
UsuńNo dobrze, dobrze. Wiem, że każdy zaskroniec musi mieć swój koniec. Albo: "przemija nawet najdłuższa żmija" ;)))
UsuńWiesz jak jest gorąco w tym kurniku na 10 piętrze?
UsuńObawiam się, że znowu będziemy zmieniać mieszkanie! Nie od razu, ale....
Też o tym marzę...
UsuńO czym marzysz...???
UsuńA! Wiem!
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNie udaje mi się wejść na Twoje nowsze publikacje. Za każdym razem przekierowuje mnie do tej notki.
Pozdrawiam serdeczne.
Prawidłowo. Ona jest ostatnia.
UsuńBędzie więcej za kilka dni. Wiesz jak u mnie jest gorąco? Nic się nie chce robić. Ledwo co jedzenie zrobię sobie i chłopinie;)
Pozdrawiam również:)
Przy okazji... Mam pewne przemyślenie.
OdpowiedzUsuńNie powinniśmy byli zmieniać mieszkania.
Pa:)
Dawno Ci to powtarzałam, przestrzegałam jeszcze przed faktem...
UsuńWiem to teraz. Ale ....
UsuńJesteśmy oboje w wieku starszawym. Co z tak dużym mieszkaniem zrobić, jeśli zostanie jedna osoba? Wiesz jak wysoki jest tam czynsz?
700 PLN plus światło, woda, gaz... Kto to wytrzyma? To była główna przyczyna przeprowadzki !
Usuń"Warszawska menda" nie istnieje. Jestem dość zaawansowana wiekowo i powiem Ci, że żaden RODOWITY Warszawiak w żadną z takich rzeczy nigdy nie bawiłby się. Istnieją jednak tysiące nowuryszowskich mend, którym się wydaje, ze zeżarły WSZYSTKIE rozumy i mogą się tak bawić dalej. OTÓŻ NIE! Dość i wystarczy. Niech ta gnida zniknie z pola mojego widzenia bo zrobię krzywdę!
OdpowiedzUsuńDzięki Tomku za pamięć. Ostatnio jestem zaangażowana w inne sprawy i czasu na blogowanie nie mam.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ewa
Takiego słownictwa, jak to, którego używa właściciel skasowanego wpisu, na moim blogu tolerować nie będę.
OdpowiedzUsuń:(
Nie tędy droga!
UsuńW Ciechomicach spedzilem kilka lat mojego zycia, chodzilem do pierwszej i drugiej klasy podstawowki w tym dworku, ale Pani sobie nie przypominam.
OdpowiedzUsuńW Ciechomicach spedzilem kilka lat mojego zycia, chodzilem do pierwszej i drugiej klasy podstawowki w tym dworku, ale Pani sobie nie przypominam.
OdpowiedzUsuńW OzonPerfect efektywnie dbają o sterylność pomieszczeń. Warto sprawdzić https://ozonperfect.pl/. Skorzystałem z ich usług i nie żałuję!
OdpowiedzUsuńW temacie warto także rozważyć osuszanie murów gdańsk . Jest to kwestia, którą często pomijamy, jednak może przynieść wiele korzyści. Osuszanie murów pozwala nie tylko utrzymać odpowiedni poziom wilgotności w pomieszczeniu, ale także zapobiega powstawaniu pleśni i grzybów.
OdpowiedzUsuńTaka ciekawostka tam gdzie jest te zdjecie z tego balkonu to ja mieszkam w tym mieszkaniu co jest ten balkon i najlepsze jest to ze wiem gdzie wszystkie zdjecia byly robione nawet te z wozkiem na ktorym tle widac sciane
OdpowiedzUsuń