Większość zdjęć jest moją własnością, chcesz je wykorzystać, spytaj! Kilka zdjęć z internetu.

niedziela, 13 marca 2011

Droga z Antalyii do Myry.

Cała trasa wycieczki obfitowała w przepiękne widoki. Właściwie, żeby zarejestrować wszystko, powinnam istnieć w trzech osobach;) Dwie strony autokaru i przód, bo na przodzie szyba nie była przydymiona i można  było zobaczyć wszystko w naturalnych barwach:)))
 Mijane miejscowości były bardzo ciekawe. Przeważnie były to miejscowości nadmorskie z przystaniami dla różnego rodzaju łodzi.
 Niestety, zdjęcia robione z autokaru nie wychodziły zbyt dobrze. Wnętrze autokaru odbijające się w szybach, nie dodawało urody fotografowanym krajobrazom.
Nowo wybudowana droga, nad brzegiem morza, była bardzo malownicza.
Białe placki na zdjęciach 1-3, to szklarnie lub folie, pod którymi dojrzewają warzywa w promieniach słońca. Ciągną się całymi hektarami. Niesamowite. A na pierwszym planie zdjęcia 2 i 3, pinie:)))
Mogłabym tą drogą jechać w nieskończoność.
Dziś, kiedy poprawiam zdjęcia i wspominam tamtą wycieczkę, nie mogę wyjść z podziwu.
Pa:)

sobota, 12 marca 2011

Przy okazji:)

Takich uroczych miejsc było bardzo dużo. Ciągle się przewijają w krajobrazie.
 Pogoda była dość kapryśna, padały deszcze ale i świeciło słońce. Śmiesznie to zabrzmi, ale jak zimą w Turcji:) Zdjęcie drugie pokazuje ułożenie warstw skalnych. W takich skałach drążono drogi!!!

to dla Ewy, na poprawienie łaknienia;)))

Jak tu żyć? ***

Nie da rady, proszę państwa, nie da rady.
Bo już wszędzie , naokoło same dziady.
Zdziadziejemy również i my, do imentu.
Chyba, że wyrzuci nas z rozpędu i z zakrętu.

Jakaś siła sprawiedliwa i wspaniała,
która zna meandrów życia tajne ścieżki.
Może natchnie kogo trzeba, szepnie słówko,
gdzieś do nieba, by nie robił zwykły nieuk takich błędów.

Podrożeje to co da się i co nie da.
Okruszyny, jak przed wieki, będziem zbierać.
Niech ta "siła" choć przystanie i pomyśli ,
czy to dzieje się naprawdę? O cholera!!!

piątek, 11 marca 2011

Pomyłka, jeszcze będzie o Efezie;)


To już będzie koniec. Muszę jednak napisać o niejakim Priapie. Słynął on z olbrzymich chęci i wielkiego przyrodzenia, chociaż sam był nikczemnej postury i brzydal. Żadna go nie chciała, więc smarował sobie przyrodzenie miodem, żeby je zachęcić. Nie wiem co mu z tego przyszło, ale do legendy przeszedł.
Tyle jego.
Usłyszałam tę legendę przy okazji zwiedzania Efezu. Priap,  był chyba  jego mieszkańcem.
A obrazuje  moją relację pocztówka z Efezu:)
Tyle:)

Trochę detali architektonicznych z Efezu.


Oznaczenie domu lekarza.
Komuś się chciało. Grecy byli rozmiłowani w ozdabianiu swoich domów i miast.
 Miejsc, gdzie mieszkali. Kolumny i rzeźby, świadczyły o znaczeniu miejsca jak i o zasobności kiesy.
To powiększenie płaskorzeźby z poprzedniego zdjęcia.
Nie wiem o jaki zawód chodzi. Może właściciel domu był myśliwym?
Schody w amfiteatrze.
Jakieś inne schody. Może to rodzaj fontanny, czy cokolwiek innego.
Schody donikąd.
Jest tam wiele części czegoś, jakieś fragmenty budowli, budynków czy rzeźb. To trzeba zobaczyć.
Tyle:)

Efez c.d.

Tak były żłobkowane płyty chodnikowe. Zważywszy, że były z marmuru i w czasie deszczu robiły się  śliskie, żłobkowania ratowały przed poślizgiem.
Drogowskaz do domu publicznego.
Dom publiczny. Podobno.
Łaźnia.
Wejście do czegoś. Dziwne, że się jeszcze trzyma.
Scena amfiteatru.

Amfiteatr jest  wielki. W Efezie widziałam dwa.
Zwiedzaliśmy, oczywiście , ruiny amfiteatru. W celu sprawdzenia słyszalności głosu w amfiteatrze, należało zaśpiewać. No to zaśpiewali,  stokrotkę polną co to w szumiącym lesie...  , "Gdy strumyk płynie z wolna..." .  Niosło świetnie , a na koniec dostali brawa od grupy niemieckiej. O dziwo, zaśpiewali wyjątkowo równo. Niemców niełatwo zaskoczyć:)
Widok na zrujnowane fragmenty miasta.
Podstawa pomnika, którego już nie ma.
Miasto jest przeogromne. Jego przeważająca część jest zasypana, pod ziemią. Jak odkopią całość, będzie na co popatrzeć. Obawiam się, że nie za naszego życia. Szkoda.
 Zwiedzaliśmy, oczywiście , ruiny. To resztki jakiejś ulicy.
Wróciliśmy do hotelu zmęczeni , ale szczęśliwi. Po drodze mijaliśmy  Twierdzę wybudowaną na wzgórzu przez krzyżowców w XII wieku.
Foyer Hotelu "Surmeli".
Następnego dnia pojedziemy do starego meczetu i dalej, do Pamukkale.
Pa:)

czwartek, 10 marca 2011

A teraz, w przerwie, Kuszadasy !

Pojechaliśmy tam  pierwszego popołudnia, z ciekawości. Interesowało nas codzienne życie w mieście. Nie ma tam autobusów, czy jakiejkolwiek tzw. komunikacji miejskiej. Są prywatne mikrobusy, działające na zasadzie naszych taksówek, za niewielką jednorazową opłatą, uiszczaną PO dowiezieniu na miejsce. Pojechaliśmy do Kuszadasy ,moim skromnym zdaniem, zarówno Selczuk jak i Kuszadasy , wyrosły częściowo tam, gdzie kiedyś był Efez, lub mógłby być .
 Ruch na jezdniach jest duży. Panuje tam jednak swego rodzaju porządek.  W zasadzie nie ma pasów dla pieszych. Każdy przechodzi przez jezdnię tam gdzie mu wygodnie i nie ma trupów na jezdniach. Swoista "maniana". Kierowca zatrzymuje się i przepuszcza pieszego, pogada ze spotkanym znajomym, zatrzyma się by nie potrącić bezpańskiego  psa czy kota. Dla nas, było to nowe spojrzenie na życie , Świat i jego prawa. Dla Polaków wszędzie gnających 200km/h, to rewelacja. Można jednak żyć inaczej :) Krawężniki są bardzo wysokie. Trudno zejść na jezdnię, ale też niemożliwym jest zaparkowanie na chodniku jakiegokolwiek samochodu. Rozwiązanie proste i racjonalne. A w Polsce ciągle "problemiki" z parkowaniem na chodnikach.
Podwyższyć krawężniki i z głowy:)
A teraz o słodyczach. S Ą    R E W E L A C Y J N E   !!!
Co , powiecie, że zakochałam się w Turcji ? No, może trochę:)))
 Pa:)