Powódź w 1997 roku dała nam do wiwatu. Niestety, niczego nie nauczyła.W czasach PRL były tzw. "służby przeciwpowodziowe", czy jak tam. W każdym razie ktoś tego pilnował . Po zmianie ustroju zanikły, zostały rozwiązane? Zabrakło pieniędzy w kasie państwa, zabrakło pieniędzy w gminach, na utrzymywanie takowych. Nikt się tym nie zajmuje. Dużo wtedy o tym mówiono, ale nic prawie nie zrobiono. Był kiedyś krótki filmik o mężczyźnie, starszym już panu, który po utracie pracy ciągle chodził po wałach nadrzecznych i pilnował ich stanu. Tacy ludzie to skarb bezcenny. Znali rzekę, znali wały przeciwpowodziowe i ich newralgiczne punkty. Dlaczego nie wrócono do takich służb?
Po powodzi w 1997 roku obiecywano budowę wałów, naprawy, konserwacje. Jak widać nic z tego nie wyszło. Budowa zbiorników retencyjnych w tak małej ilości niczego nie zmienia.
Ogólnopolski plan przeciwpowodziowy musi powstać, za nim pójdą pieniądze konieczne na wykonanie potrzebnych prac, na budowę zabezpieczeń. I musi, moim zdaniem, powstać ponownie służba hydrologiczna czy wodna, (niechby nawet marsjańska), pilnująca wałów przeciwpowodziowych. I to nie gminnna, ale ogólnopolska. Uniezależniona od finansów gminnych. Woda ma to do siebie, ze rozlewa się tam gdzie może a nie tam gdzie kończy się granica gminy.
I następna sprawa. Wiele się o tym mówi, ale ludzie jak głuptasy, osiedlają się na terenach zalewowych i nisko położonych. Dlaczego wydaje się zgody na budowanie na takich terenach? Czy myślenie w Polsce nie jest już w modzie? Zdrowy rozsądek przegrywa z głupotą!
Środa, 19.05.2010r. godz.9.48
"Adamcot", mirabelki też będą dobre.
OdpowiedzUsuń