Poznałam go w końcu lat dziewięćdziesiątych ub. wieku. Spokojny, opanowany i bardzo mądry. Skazany na samozaopatrzenie, chociaż miał swoich gospodarzy. Złych, a może raczej bezmyślnych, skazujących swoje zwierzęta na cierpienia. Bo piszę o psie, wiejskim kundlu. Miał wielkie serce i jeszcze "większe" imię, zwał się "Brutus". Brutus był źle traktowany i bardzo brzydki. Góra psa pochodziła od "wilczura" a nogi od jamnika. Karykatura psa. Uwielbiał mojego szwagra i jego rodzinę, odwiedzał go często i bywał na terenie budowanego właśnie domu. Brutus włóczył się wszędzie, wszystkich znał i wszystko wiedział ,jak na wiejskiego psa przystało. Posądzany był też o kradzieże kur, bo stale chodził głodny. Nie jestem przekonana o jego winie, bo wieś leżała na skraju lasu i złodziejem mogło być dzikie zwierzę. Ale taką miał opinię. Chociaż, gdyby był normalnie karmiony przez właścicieli...Niewątpliwą przyczyną jego sympatii do mojego szwagra, były stale dostarczane resztki jedzenia jak i wielka torba z psią karmą. Brutus pokochał również mnie, bo należałam do tej rodziny. A dla psa oznacza to tylko jedno, stała ale dyskretna "opieka". Dom, będący w fazie wykańczania , nie był jeszcze dobrym miejscem dla dzieci, ale ja mogłam spokojnie tam mieszkać. Mogłam też dopilnować robotników rano, zanim przyszła siostra z dziećmi. Mieszkała latem w "znajomym" gospodarstwie, gdzie była woda , miejsce do spania i warunki do przygotowywania posiłków. Cały dzień spędzałyśmy "na powietrzu", przygotowując posiłki na "grillu", wieczorem zaś szłyśmy do tego gospodarstwa na kolację. Po kolacji sama wracałam na noc do tego domu w budowie. Raz jechałam na rowerze innym razem nie, zawsze jednak odprowadzał mnie Brutus. I nie tylko odprowadzał. Zawsze po odprowadzeniu, a miało to miejsce już po zmroku, obiegał całą działkę sprawdzając czy nie ma tam intruza. Wychodził za bramę, ja ją zamykałam i dopiero wtedy biegł do swojego domu. W życiu nie spotkałam takiego psa. Miał swoją godność, cenił sobie swoją niezależność. Jeśli można tak powiedzieć, był to "gość" w psim wydaniu. Skończył źle, bo jego właściciel zatłukł go łopatą ( za stodołą, żeby dzieci nie widziały). Na temat właścicieli tego psa pisać nie będę. Nie warto.
Dodam jeszcze, że pod koniec życia pies został uwiązany przy budzie na łańcuchu, tak krótkim, że brak mi słów. Zdjęcie zimowe jest zrobione właśnie wtedy, został przez mojego szwagra odpięty z łańcucha i poszli na spacer do lasu. Pies szalał z radości.
Zwrócenie uwagi właścicielom spotykało się z wrogością i olbrzymią niechęcią. Bo co tam "miastowy" może wiedzieć o zwierzętach domowych. Jak grochem o ścianę. Można było nasłać weterynarza, ale siostra ze szwagrem zbudowali właśnie tam sobie dom. Nie mieliby życia.
Chyba wolałabym go porwać i oddać do schroniska:( Takie historie są smutniejsze niż te, które dotykają ludzi...
OdpowiedzUsuńJa porwałabym go dla siebie, żeby go wyrwać od takich "właścicieli":) Napisałam i tak zbyt mało.To była rodzina z 5 dzieci, ale nikomu nie chciało się nalać psu łańcuchowemu wody. Nawet w czasie upału. Gdy my tam byliśmy to staraliśmy się to robić, co tam staraliśmy, robiliśmy to za tych matołów nieczułych. Ale jak nas nie było, sama wiesz. Zgroza. Tacy ludzie nie powinni mieć wcale zwierząt. Tej leniwej babie nie chciało się wypuscić krowy na pastwisko ani karmić kur.
OdpowiedzUsuńNiektórzy ludzie dzieci także raczej ni epowinni mieć!
OdpowiedzUsuńJakby nie patrzył, to naszą rasę chyba nie powinno nazywać się ludźmi. Przeczytałam to i jest mi źle, jest mi strasznie, bo mam wrażenie, że ten piesek rozumiał więcej aniżeli jego właściciele... to oni powinni byli uczyć się ludzkości od niego. Ach, szkoda gadać... Twoją siostrę rozumiem... też pochodzę ze wsi - tam rządzą nieco inne prawa jak w mieście i nie wiem czy weterynarz cokolwiek by temu zaradził. Na wsi gdzie mieszka moja mama, czasem anonimowo jest zawiadamiana policja i interweniuje. Ktoś powyżej napisał, że niektórzy nie powinni mieć nawet dzieci - prawda! Nie wiem czy matka - zwierzę porzuciłaby swoje dziecko gdzieś na śmietniku, wrzuciła do stawu itp... człowiek zamienia się w zwyrodnialca najgorszego gatunku!
OdpowiedzUsuńCzłowiek ma się za coś lepszego, niż wszystkie zwierzęta na tym świecie. A mnie sie wydaje, że jest prymitywny w zestawieniu z całą resztą. Dziekuję Ci Grażyno, że odwiedziłaś mój blog:)))
OdpowiedzUsuńBo jest prymitywny i potrafi zabijać nie tylko wtedy, kiedy jest głodny, niestety...
OdpowiedzUsuńBo zabija dla przyjemności:(
OdpowiedzUsuńA wiesz, że j anie wiem dlaczego człowiek zabija? I chyba dobrze, że nie wiem, nie zamierzam wszak próbować :)
OdpowiedzUsuńNo jak to, nie wiesz??? Z czystej chęci zabijania, tak sobie, dla rozrywki. Wiesz przecież, poniekąd historyczne to jest, że na prerii biali osadnicy wybijali całe stada bizonów? Nie z głodu. I całe stado martwych zwierząt gniło tak na słońcu. Barbarzyństwo do n-tej potęgi. Już nie mogę, jak sobie przypomnę . I my sie mienimy najlepszym "wytworem" Boga? Jestem pewna, że nie tego chciał, jeśli istnieje.
OdpowiedzUsuńWitaj Ewciu
OdpowiedzUsuńJeśli psy oraz inne zwierzęta potrafiłyby przemówić ludzkim głosem, człowiek inteligencji musiałby uczyć się od nich
Pozdrowionka
El...Marek
Wiele słonka dla Ciebie, Marku. Spadł śnieg i będzie trudno :)))
OdpowiedzUsuńUmarłem z tą psiną:(((Że też nie można takiej ludzkiej bestii w mordę dać(na początek)bezkarnie...:(((Ewa,ja nie mogę słuchać ani czytać takich historii...
OdpowiedzUsuńCzuję się bezradny i tak wściekły,że nie umiem tego opisać...............................
I ja też. Napisałam to, bo mnie gniotło od dawna. A ilu jest podobnych włascicieli??? Przestałam tam jeździć. Moja siostra musi. Ma tam dom. Ale całej tej psiej historii nie napisałabym, gdyby nie jej opowieść o "końcu" tego psa. Wiem, że bali mi się to powiedzieć, bo mnie znają i wiedzą jak reaguję.
OdpowiedzUsuńChciałam tego "chama" pobić!!!
OdpowiedzUsuńAdasiu! Można w mordę dać! Ten facet ma adres i wygląd. Ja go znam. Od czasu tego mordu, nie bywam tam wcale, bo mnie odrzuca na samą myśl. Nasza sprawiedliwość jest do dupy.
OdpowiedzUsuńSkoro blog publiczny a temat ważny to i ja dorzucę swoje zdanie...Prawdą jest, że ludzie na wsi nie dbają o zwierzęta domowe należycie..chodzi głównie o psy..no bo świnkom, krówkom i kurkom trzeba dawać papu aby potem one były papu dla nas..a z takiego psa pożytek żaden..z opowieści Mamy i wakacyjnych wspomnień mogę powiedzieć, że nie zawsze tak było..tzw starsze pokolenie, którego już nie ma z nami niestety :( dbało o swój zwierzyniec..o psy także..pamiętam jak Babcia każdego wieczoru z latarką w ręku liczyła kury w kurniku i jaka była rozpacz kiedy choć jednej brakowało..ale nie tylko mieszkańcy wsi nie mają serca dla zwierząt..wiele (zbyt wiele) razy słyszymy o znęcaniu się nad psami czy kotkami w mieście..wiele razy słyszymy o przywiązanym piesku do drzewa w lesie..czy wyrzuceniu z pędzącego samochodu..nie mam zamiaru teraz zastanawiać się dlaczego i skąd tyle zła w ludziach...zastanawiam się jednak nad jednym..napisałaś, że właściciel "zatłukł go łopatą za stodołą"..sądzę, że masz sprawdzone informacje bo to bardzo poważne oskarżenia wobec właściciela psa...no mogłaś jeszcze być tego świadkiem ale wtedy myślę, że zareagowałabyś....
OdpowiedzUsuńTak usłyszałam od szwagra a on od dorosłej części tamtej rodziny. Dla mnie to obcy ludzie. Znałam trochę tego człowieka i jestem skłonna uwierzyć, no wiem, że nienawidzi wsi i wszystkiego co się z nią wiąże.
UsuńSiostra wybudowała tam sobie dom letniskowy. Stąd moja znajomość sprawy.
Dziekuję i pozdrawiam:)