Macie szczęście, że mogę pisać posty i być z Wami. Ja zresztą też
Mąż wspaniałomyślnie zafundował mi przejażdżkę w Dolinę Rospudy, motorówką.
Wszystko było dobrze, do chwili , kiedy trzeba było motorówkę
opuścić. Jedna noga była już na nabrzeżu, aparaty miałam w rękach, a
motorówka wraz z moją prawą nogą zaczęła odpływać od nabrzeża. Prawie
wpadłam do wody. Piszę "prawie", bo wpadła mi do wody prawa noga.
Wracałam do hotelu jak taka sierota, z jedną nogawką spodni mokrą. Nie
wspomnę o bólu mięśni przez dwa tygodnie.
Aparaty fotograficzne jednak uratowałam!
Ale, co potwierdzają zdjęcia, warto było popłynąć jeszcze raz w tę dolinę:)))
Tyle na teraz!
Pa:)
OJ - to masz cszczęście, że szpagatu nie zrobiłaś ;-)n to by było !!!
OdpowiedzUsuńzdjęcia jak zwykle magiczne i zazdroszczę, że tam byłaś i na własne oczy ... ale tak pozytywnie zazdroszczę ... fajnie jest podziwiać takie cuda ...
a Pan Mąż jaki fajny ;-)
Męża tu nie ma. Na motorówce jest jej właściciel, który chętnie pozował do zdjęcia. Ale podobny.
UsuńPozdrawiam:)
;-)
UsuńEwcia - zapraszam na nowy wpis ... długo mnie nie było.
po raz pierwszy napisałam a właściwie przekopiowałam część z projektu, wpis jest więc świeżutki. teraz siedzę nad projektem i pokrywaqm kolorami następpną elewację kościoła.
Upał i trochę kiepsko mi idzie
Lecę;))))
UsuńKurczaczki. Nie wiem, czy przypadkiem tego szpagatu nie zrobiłam!
UsuńPa:)
Bo bólu nóg sądząc, zrobiłam! Jak szpagat! Jak nic!
UsuńPIONOWY?
UsuńOj, warto było. Ależ tam pięknie!
OdpowiedzUsuńMogłabym pływać tam codziennie, przez cały rok. Niesamowite miejsce!
UsuńPozdrawiam:)
Noga nogą, nogawka nogawką - aparaty zawsze najważniejsze! Zdjęcia to rzecz bezcenna.
OdpowiedzUsuńPrzez to ratowanie aparatów fotograficznych zostałam przez niego wyśmiana. Niczego nie zrozumiał.
UsuńHowgh!
Cóż... Facet!
UsuńHOWGH!
Usuń:P
OdpowiedzUsuńPozdr.
Rozumiem, że jesteś pocieszony z racji zmoczonych spodni?
UsuńCzy z racji uratowanych aparatów fotograficznych?
Tak tylko pytam.
Pozdrówka:)
Z racji aparatów rzecz jasna:P
OdpowiedzUsuńPozdr.
Super:)
UsuńPozdr.
Ewuś,
OdpowiedzUsuńgapię się w Twoje zdjęcia dziesiąty raz.
Cudnie tam jest...Byłaś z dwoma mężczyznami i pozwolili Ci wpaść do wody?
Dobrze, że ratowałaś aparaty. Cobyśmy teraz oglądali? Fantastyczne zdjęcia. Zieleń zachwycająca.
Pozdrowienia.
Nie powiem co byśmy teraz oglądali. Słowa znam, ale ich tu nie napiszę:)
UsuńPozdrawiam:)
Ha ha ha, wiem co masz na myśli.
UsuńA ja wiem, że masz jeszcze zapasy zdjęć z ubiegłego roku.
Czyż nie?
Buziaki.
I sprzed dwóch lat też! Mam ich mnóstwo. Ale to niczego nie zmienia. Bardzo chętnie pokazywałabym je Wam.
UsuńPa:)
Wyjście suchą nogą z motorówki na brzeg nie jest proste. Wiem cosik o tym. Sam wylądowałem w wodzie z tym, że ja nie miałem aparatów ino wędki - one do wody przywykłe :D
OdpowiedzUsuńPikne zdjątka dziczy !
Pozdrówka!
Teraz to wiem. Szkoda, że nie wcześniej.
UsuńPozdrawiam:)
Oj warto warto. Ważne że aparat uratowałaś :) pięknie miejsce!
OdpowiedzUsuńNiezwykłe, fakt!
UsuńJak wszystko dziwnie się w życiu splata.
Pozdrawiam:)
Ale pięknie, zielono!
OdpowiedzUsuńA aparat to fotograf chyba instynktownie ratuje ;-)
Też tak mi się zdaje. W momencie kiedy coś takiego robisz, nie myślisz racjonalnie. A jednak....
UsuńPozdrawiam:)
Ozonku pięknie tam jest, co widac na fotkach. Dobrze, że nie wpadłaś cała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUtopić się raczej nie mogłam. Ratowałam aparaty, a miałam oba przy sobie. Połówek jest pasywny, nie robi zdjęć i chyba w ogóle jest mu wszystko jedno.
UsuńPa:)
Piękne kadry serwujesz ,nawet jak trzeba suszyć spodnie .Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBez suszenia są takie same, kadry , nie spodnie;)))
UsuńPozdrawiam:)