Tak to wygląda;(
Takie stwory się pokazały.
Widoki nieciekawe, szaro i smutno, tylko czasem można zobaczyć kogoś z "wesołym" parasolem. Sroki uparcie szukają robaczków, mimo deszczu. Nawet pod dużymi drzewami potworzyły się kałuże.
Tak niebo wyglądało jeszcze w niedzielę. Ale teraz jest zasnute równo chmurami, nadziei żadnej.
W taką pogodę tylko jedno słyszę. Piosenkę Maryli Rodowicz do tekstu A. Osieckiej.
"Do łezki łezka"
Autobusy zapłakane deszczem
wożą ludzi od siebie do siebie,
po błyszczącym mokrym asfalcie,
jak po czarnym gwiaździstym niebie
Od tygodnia leje w mym mieście,
ścieka wilgoć po sercu i palcie,
z autobusu spłakanego deszczem
liczę gwiazdy na mokrym asfalcie.
Do łezki łezka,
aż będę niebieska
w smutnym kolorze blue,
jak chłodny jedwab,
w kolorze nieba
zaśpiewa kolor blue.
Autobusy zapłakane deszczem
jak ogromne polarne foki,
wyszukują w deszczu swe miejsca
wydmuchując pary obłoki.
Po zmęczonych grzbietach ich dreszczem
przelatują neonów błyski,
autobusy zapłakane deszczem
mają takie sympatyczne pyski.
Do łezki łezka...
A gdy padać przestanie w mym mieście,
gdzie się ze swoim smutkiem pomieszczę,
autobusem zapłakanym deszczem
tam pojadę, gdzie pada wiecznie.
Do łezki łezka, aż będę niebieska...
U mnie też nie lepiej, pogoda czysto barowa. Te wstrętne ślimaki są nie do opanowania. Walczę z zarazą jak i gdzie się da. Gdybyśmy my mieli takie zdolności do rozrodu to Ziemia padłaby w try miga. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWitaj Hanno:)
OdpowiedzUsuńPadłaby, to pewne. Ale może wtedy ewolucja zadziałaby inaczej?
Ciągle jeszcze u mnie krucho z czasem. Miłego dnia:)
Ślimaki są cudne, Wyyyyyyyyy. W ogóle, zdjęcia udane. W Poznaniu wyszło słońce - zobaczymy. Może jakiś spacer mi dziś "wyjdzie". Miłego dnia Dzieweczki. :-)
OdpowiedzUsuń"Ślimaki są cudne", Heniu, czyś Ty zaniewidział???
OdpowiedzUsuńJednak je pokazałam bo są, taką pogodę lubią;)
Witaj Ewo, mimo wszystko słonecznie;)
OdpowiedzUsuńEh... na takie "marylkowe" klimaty powieszę Ci swój wczorajszy wiersz:
Nic nie zaszkodziło
Kilka dni deszczowych nic nie zaszkodziło
by kolejny ranek znów zorzą powitał,
makowej czerwieni nie odebrał siły,
nie pozbawił lipca treli wczesnych świtań.
Kilka dni deszczowych nic nie zaszkodziło
aromatom łąki, wzgórzom z macierzanką,
pszczoły okazują kwiatom swą zażyłość,
ogrody skąpane w zapachów wiązankach.
Kilka dni pochmurnych nic nie zaszkodziło,
żarliwości uczuć nie schłodziły deszcze,
Na rabatkach myśli nie zamokła miłość,
więc ci podaruję bukiet czułych westchnień.
A pomrowy są piękne, Henio ma rację:) A jak ślicznie kopulują w takiej wilgoci, chociaż są obojnakami...:)
Najładniejsze jest to Twoje niedzielne niebo.
Pozdrawiam uśmiechnięta, bo u mnie chwilowo nie leje:)
Ewo, wdarł się błąd w mój wpis, więc zamieściłam jeszcze raz. Usuń proszę, pozostałości...:)
OdpowiedzUsuńDzięki za wiersz:) Pozostałości usunę:)
OdpowiedzUsuńWarszawa skąpana w deszczu od kilku dni. Lubię deszcz, ale bez przesady:) Wiem, że przyroda go potrzebuje i dlatego zbytnio nie narzekam.
OdpowiedzUsuńOzonko to ja obiecuję,że przywiozę do Warszawy słoneczko-po prostu zabiorę ze sobą.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się mimo wszystko ta zachmurzona fotka.
Ślimaków,golasów nie lubię,bo szkodniki wrąbały mi naparstnice,rumianki,gladiole,a walczyć z nimi nie mam siły.
Pozdrawiam !
Dzięki! Bardzo się przyda. Ślimaki akceptuję jako wytwór przyrody ale ich nie kocham. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJest 13.19, czwartek 07.07.
OdpowiedzUsuńNareszcie na kilka minut wyszło zza chmur słońce. Pokazało, że jeszcze istnieje i natychmiast schowało się w kołderkowych chmurach;(