Większość zdjęć jest moją własnością, chcesz je wykorzystać, spytaj! Kilka zdjęć z internetu.

sobota, 16 marca 2013

Pismo obrazkowe.

Pojechałam do hipermarketu, kupiłam jedną rzecz. Szukałam najmniej oblężonej kasy. Była kasa, przed którą widniał napis: Tylko do dziesięciu artykułów. Stanęłam w kolejce, malutkiej zresztą. Za mną podchodzili ludzie z wypchanymi wózkami i kasjerka ciągle im przypominała, że kasa obsługuje klientów mających tylko do 10 artykułów. Niby nic dziwnego, wszystko normalnie. Dla mnie tak nie było, bo napis informujący  był bardzo dobrze widoczny, lecz mimo to nikt go nie czytał. Co trzeba zrobić, żeby ludzie zrozumieli słowo pisane?
Co trzeba zrobić , żeby w ogóle je przeczytali? Sama tego nie rozwiążę, ale mam podejrzenia. Ludzie odzwyczajani są od czytania. Wszędzie widzimy jedynie obrazki instruujące, ostrzegające, informujące i jakie kto chce. Dodam jeszcze, że prawie nikt nie zwraca na nie uwagi.
Są nijakie i nudne.
Często do siebie podobne.
Każdy zestaw ma nieco inne warianty.
Wszystko zaczyna się już w szkole. Okrojona lista lektur, mało uczenia się materiału na pamięć, jak tabliczka mnożenia n.p. Młodzież korzysta z przeróżnych pomocy, do użycia których potrzebny jest jedynie palec. A co z najważniejszym komputerem, umieszczonym w tej "bani " na szyi, czyli w naszej głowie? Jest stale zaniedbywany. Wykorzystuje się jego możliwości w minimalnej ilości procentów. Według starej zasady ewolucji : Organy nieużywane ulegają zanikowi,  możemy go stracić ! Pozostaną w naszej głowie wielkie oczy i usta. Wielkie oczy, żeby wypełnić pustą przestrzeń, usta, żeby pojemnik na oczy zasilić substancjami odżywczymi.  A także  wyrobiony , olbrzymi paluch do wciskania właściwych klawiszy.
Jaką maturę zdawano dawniej, starsze pokolenia wiedzą. Nie było łatwo. O żadnych testach mowy nie było. Trzeba było znać materiał i wtedy się zdawało, jeśli nie to nie. Jako pomoc naukową mieliśmy własne mózgi. Wszystkie brudnopisy były zabierane wraz z arkuszem maturalnym.
Mnie to nie boli, maturę mam za sobą. Martwi mnie wyjątkowo byle jakie nauczanie i  jeszcze marniejsze tego nauczania efekty. Co sobie myśli minister edukacji, zadowolona z własnych pomysłów osoba, nie wiem. Na przestrzeni ostatnich lat był nie jeden, oczywiście  bardzo dumny z genialnych pomysłów i efektów swojej pracy.
Są szkoły, które wymagają od uczniów więcej ,  a uczniowie się uczą czego potrzeba. Na szczęście to ratuje sytuację. Większość jednak wychodzi ze szkoły z mózgami w nienaruszonym stanie. Z jakim  do niej poszli, z takim z niej wyszli, swoista tabula rasa.

 Na koniec przytoczę tekst z mojej korespondencji z "Meg", może to odda właściwe spojrzenie na ten problemik.
" Już jakiś czas temu zahaczyłam o ten temat, ale to było przy innej
okazji a zahaczenie lekkie i jakby niechcący. Sprawa jest poważna, bo
to, co dzieje się w NORMALNYCH szkołach PAŃSTWOWYCH  woła o pomstę do
nieba. Nie dość, że uczniowie są nie do okiełznania, to jeszcze poziom
nauczania śmiesznie niski. Nauczyciele wywalczyli sobie kosmiczne
stawki, na które już dziś państwa nie stać. Uczniowie opuszczając
gimnazjum już są niedouczeni, a nauczyciele liczą, że braki wyrówna
liceum. W liceum z tymi pożal się Boże "uczniami" nie wiedzą co robić
, bo powinni zacząć ich edukację od zera. Przepychają tych nieuków
dalej zwalając nadrobienie braków wyniesionych  już z TRZECH szkół, na
nauczycieli akademickich."
Tak to wygląda.
Pa:)

36 komentarzy:

  1. Jest tak, jak piszesz.
    Jak zwykle przyczyna nie jest jedna takiego stanu rzeczy. Nie będę ich tutaj wymieniać, bo mój wpis stałby się większy od Twojego.
    Powiem tylko, że nie tylko ręce opadają.
    I jeszcze jedno: dzisiaj nie ma motywacji do rzetelnej nauki. Dlaczego, bo wszechobecne bezrobocie - nie tylko w Polsce! - zniechęca do nauki. Łatwy chleb - tak się przynajmniej niektórym młodym wydaje - popycha ich w kierunku: być modelką, aktorką, itp. Wydaje im się, że tam jest wielka kasa. Na naukę nie ma czasu, zresztą po co?
    Ewuniu, weź sobie z mojego bloga kwiat, jest dla Ciebie!
    Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też musiałam się "skracać", inaczej byłby to elaborat a przecież nie chodzi mi o zanudzenie czytelników.
      Widzę, że nie jestem odosobniona w moich spostrzeżeniach. Czyli, że jest coś na rzeczy.
      Dzięki za kwiatek, zaraz po niego "pójdę" :)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Ewo, ta róża składa się z trzech, to jest moja praca z różą - taki kolaż mały:)))

      Usuń
    3. Tak myślałam. Jak widzisz już u mnie sobie siedzi;)))
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Teraz taki czas że do wszystkiego człowiek zniechęca się całkowite bezrobocie tak jak u mnie w Urzędzie Pracy mi mówią trzeba samemu szukać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest wszędzie, niestety. Jak słucham co mówią "mądre głowy", to niedobrze mi się robi. Brak słów.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Moja kuzynka oddała swoje uzdolnione dziecko do szkoły prywatnej ponieważ po pierwszej klasie w szkole publicznej okazało sie że nikt nie umie pracować z dzieckiem nadzwyczaj uzdolnionym. W szkole prywatnej to umieją. Państwowy system jest do bani i kształci przygłupów. Dzieciaki nie mają wiedzy tylko rejestrują hasła.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Wydaje mi się, że obecna szkoła nie ma pojęcia jak kształcić dzieci. Pensje nauczyciele sobie wywalczyli jakie chcieli , ale własnych umiejętności nie podnoszą. Przypuszczam, że też zostali byle jak wykształceni. To się ciągnie "jak smród za wojskiem", już od lat.
      Małe dzieci mają potencjał, którego nikt nie umie wykorzystać. Tak pojętnych dzieci jest dużo, są jak niezapisana karta, wystarczy DOBRY I MĄDRY nauczyciel.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Mi się zdaje, że dobry nauczyciel to zaangażowany nauczyciel i przede wszystkim dobrze opłacany. W szkole prywatnej czesne jest wysokie i podejrzewam, że nauczyciel zarabia również więcej niż na państwowym.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Do szkoły prywatnej są wysyłane dzieci z rodzin, które stać na czesne. Zatem rodzice wymagają od dzieci dobrych wyników w nauce. Wiem, że i w państwowych szkołach są świetni nauczyciele i lubią uczyć. Jeśli tylko dzieci będą chciały to mogą wiele skorzystać.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  4. To chyba dużo zależy od szkoły. Moja wnuczka chodzi do liceum i mam dobre zdanie o tej szkole, tak jak i mój syn- tata . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo różnie jest. Poza dobrymi szkołami istnieją obok te inne.
      Będę jeszcze musiała coś dodać do mojego posta.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Z wielką uwagą przeczytałam Twój post.
    Zgadzam się z Tobą. W tej chwili w większości szkół nie zwraca się uwagi na kształcenie dzieci.
    Problem niedouczenia zatacza szerokie kręgi. Wychodzą niedouczeni inżynierowie, prawnicy, nauczyciele...
    W swojej ocenie nie jesteś osamotniona.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co mi z tego, że moje zdanie podziela wiele osób, i tak to niczego nie zmieni. Trzeba większych zmian , bo jak na razie ogranicza się możliwości wychowawcze rodziców i nauczycieli, nie mówiąc o nauczaniu. Wystarczy jeden uczeń nieposłuszny , żeby zakłócić tok nauczania całej klasy.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  6. ...szkoła powinna pełnić zasadniczą rolę, w niej kształtują się nawyki, wyrabiają się potrzebne w przyszłości zdolności, ale winną obarczyć trzeba media, w szerokim rozumieniu tego słowa...I-net epatuje "pismem obrazkowym". Mam na myśli stronki typu demoty i im. podobne. Czasopisma, które stawiają zamiast na słowo pisane to na ilustrację, im więcej fot. tym lepiej, im większa ich ilość na stronie tym lepiej. Telewizja, która rzadko przekazuje treści sprzyjające myśleniu serwując byle co, czyli potocznie ruszające się na scenie "lalki"...i wszystkie te media ogłupiają. I niestety uczą myślenia skrótami...czytania bez zrozumienia...często szybko, bez zagłębiania sie w dany temat, ot, przeczytać, zapamiętać na "potrzebną" chwilę, zapomnieć...cofamy się w rozwoju, wracamy do jaskiń...gdyby nad tą kasą w hipermarkecie był rysunek zamiast napisu z pewnością byłby odczytany....
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to mnie "zażyłaś"! Trochę racji jednak masz a może i "całą rację":)
      Pozdrówka:)

      Usuń
    2. ...rozważyłam temat na prawo i lewo i tak mi wyszło...
      Pa:)
      Ps...widzę literówki w swoim komentarzu powyżej, przepraszam, Córa zmniejszyła mi czcionkę i za jasnego nie mogę jej zwiększyć...

      Usuń
    3. To przytrzymaj Alt i pokrętłem myszy sobie wyreguluj.
      :)

      Usuń
    4. ...już, udało się, dzięki :)

      Usuń
  7. Nie jesteś osamotniona w swoich odczuciach.Wszystko jest teraz skrótowe.Skracamy wszystko-słowa,uczucia,zycie też przez różnego rodzaju uzywki.Gorzej z nami będzie kiedy już beda nam chcieli nasze zycie skrocić bo uznają,że za długo tu jestesmy.Mlodzi teraz stosują zasade trzech"Z" zakuć,zaliczyć,zapomnieć.Dziekuję za wpadanie na mojego bloga.bara66.blogspot.com.Dopiero zaczynam pisać te opowiesci o zwierzakach.I bardzo bym pragneła,zeby się podobały.Piszę tez mój swiat-życie codzienne halina40013.Zajrzyj czasem i zostaw swój ślad.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko jest możliwe przy takim sposobie wychowania , albo jego braku.
      Oczywiście że będę zaglądać. Ciekawie piszesz.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  8. Sama tak mam, że obrazy prędzej niż słowa do mnie przemawiają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem za wyeliminowaniem obrazków, ale za sensownym ich stosowaniem. Obok- nie zamiast słów.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  9. Kiedyś się nad tym zastanawiałem i doszedłem do wniosku, że każde pokolenie w przód to krok w tył. Im trudno zupełnie przyswoić sobie na wieki wieków wiedzę. Ja pamiętam daty z historii, wzory, cały poczet królów i książąt polskich mogę wyrecytować bez aszybki :D Oczywiście również wiele, wiele innych zapamiętanych ze szkoły rzeczy. Dzisiaj młodzież nie czyta albo czyta na wyrywki. Jeżeli druga wersja to co im zostaje w głowach? Mało! Gdy czytamy nie robimy tego dla samego faktu czytania, ale tego co informacje trafiające do nas robią w naszej głowie, a to z kolei zwykle wymaga ćwiczeń przez lata. Młodym czytać się nie chce więc oglądają obrazki. Wystarczy rzut okiem i wiedzą o co chodzi. Mnie odwrotnie. Często gdy rzucę okiem kompletnie ich nie rozumiem. Wiele kojarzy mi się...z niczym, albo dla odmiany mylę żabę z innym płazem :D Napisy odwrotnie. Skumam każdy i nie tylko w j. polskim :D
    Pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam rozumiesz o czym napisałam. Wiele/u z nas ma takie odczucia jak Ty. Niech jakiś kataklizm odetnie środki zasilania, to cała ludzkość wymrze w ciągu kilku dni. Brak zasilania , to brak energii potrzebnej do włączenia n.p. laptopa czy komputera czy jakiegokolwiek urządzenia mechanicznego. Bez tego, takie odarte z podstaw wiedzy technicznej czy jakiejkolwiek innej społeczeństwo, sobie nie poradzi. Nie przetrwa.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. ... przydałoby się tak na miesiąc odciąć świat od elektroniki... Już oczami wyobraźni widzę jak co niektórzy radzi nieradzi wracają do pióra, do listów, do zwykłego telefonu...;)

      Usuń
    3. A ja widzę, jak nie umieją rozpalić ogniska , żeby się ogrzać. Jeśli fabryki przestałyby produkować cokolwiek... To wielu niczego nie umiałoby zrobić. Wzory fizyczne są w komputerze, nie w głowie... i.t.d.
      ;)))

      Usuń
  10. Ozonku dziwnie w tym markecie. Kto by się zastanawiał ile to artykułów kasa przyjmie. Mnie by nawet do głowy nie przyszło. Pierwszy raz o tym słyszę. To co tu przeczytałam o nauczaniu to aż mnie zmroziło. Nie mam już żadnych uczniów w swoim najbliższym otoczeniu........ . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej normalnie. Mówiłam o HIPER markecie . Nie każdy ma wypełniony wózek, niektórzy mają tylko kilka rzeczy lub jedną. To dlaczego mają długo stać w kolejce? Jest taka jedna kasa, czasem dwie.Na tak dużą ilość kas jak tam, to nic dziwnego.
      Poza tym, ten hipermarket jest, jak na razie, w miejscu odosobnionym, nie ma w najbliższej okolicy żadnych osiedli czy budynków mieszkalnych. Są w budowie. Zatem nie ma tam innych klientów, tylko "przyjezdni";(, a no i robotnicy z budowy. Można wobec tego, uruchomić taką kasę.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  11. Człowiek jest z natury leniwy, więc po co ma się uczyć. Żyjemy w czasach kiedy większość idzie na łatwiznę i tylko nieliczni się wychylają. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie masz rację. Stare przysłowie mówi: "Bez pracy nie ma kołaczy". Człowiek bez wykształcenia pracy nie dostanie. Może jedynie "kopać doły". Tylko dlaczego potem narzeka? Powinien istnieć jakieś środek przymusu, żeby dzieci się uczyły. Przecież wiadomo, że wielu z własnej woli tego nie zrobi. Bić ani karcić nie wolno, to co robić? Jakich użyć argumentów?
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  12. Ewciu - nie wiem co takiego mieli (patrz otrzymawali) nasi nauczyciele, że zależało im na nas , na pensjach też, ale głównie na nas, oni żyli tym swoim zawodem a my mieliśmy wrażenie że to co robią jest bardzo na serio, że żyją tymi sprawami, że zależy mojej polonistce, nbym ja umiała się wysłowić. Ile to razy zostawaliśmy po lekcjach na długie pasjonujące dyskusje, starsza panna, wymagająca na lekcjach po lekcjach przynosiła nam płyty Niemena a na nich nie tylko "Bema pamięci .." słuchała z nami jego piosenek a potem dyskutowaliśmy, to nie były płatne godziny. Wiesz - do tej pory, kiedy polonista Tomek albio polonistka Krysia napiszą coś pozytywnego o moim wpisia to automatycznie sobie myślę Stefania (moja pani od polskiego) by się ucieszyła ... a móg Pan od królowej nauk - uczył nas przy okazji samokrytycyzmu, dystansu do siebie, używania szczodrze dowcipu w życiu codziennym. IM SIĘ CHCIAŁO - nie wiem, czy dzisiaj się chce, nie mam teraz kontaktu z nauczycielami ... pewnie maja inne problemy niż ci moi ale jedno wiem, tym moim zapewne nie było łatwiej ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poruszyłaś temat, dziś już nie wszystkim znany. Nauczycielem człowiek się rodzi, tego nie nauczą żadne studia! Dadzą podstawy i wiedzę fachową, nie dadzą serca do tego zawodu, miłości do dzieci. Ja też znałam takich nauczycieli, dla których pensja była jedynie dodatkiem do tego co robili. Może dlatego starsze pokolenia jednak się uczyły i to dość chętnie. Umawialiśmy się, że jeśli klasa zrobi to czy tamto, to pojedzie na wycieczkę, czy pójdzie do kina. Dzięki takim nauczycielom, atmosferze która dzięki nim panowała w klasie, nam też się chciało coś robić. Wiem też, że nigdy tamtego czasu nie zapomnę.

      Usuń
    2. wyobraź sobie, że bardzo luibiłam szkołę i czekałam na początek roku chociaż, na wakacje też ;-)

      Usuń
    3. To tak jak ja:) Stare dzieje:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń