W Białowieży oczywiście zrobiłam zdjęcia łosiom, ale to na wybiegu. Ten jeden jedyny kompletnie mnie zaskoczył. Od tamtej pory, aparat noszę w łapie. Na wszelki ....
Cerkiew, czego nikomu z Was nie muszę tłumaczyć:)
Typowa zabudowa z tamtych rejonów.
Konik, zaprzęgnięty w typową dla tamtych rejonów uprząż, pozwalającą na skręcanie w lesie, z krótkim dyszlem. Pałąk nad głową konia. I takim zaprzęgiem pojechaliśmy zwiedzać Puszczę Białowieską. Powoził 87 letni człowiek, który postanowił nam pokazać nieco więcej niż "zwykły " regulamin" przewiduje:)))
Trzystuletni dąb. Jest tam ich znacznie więcej:)
Drzewa są tam niewiarygodnie stare.
Wiózł nas ten człowiek zwykłą drogą, czymś w rodzaju dorożki. W drodze powrotnej "zwiedzaliśmy " zakamarki puszczy:)))
Coś temu drzewu nie pozwoliło prosto urosnąć.
Są w puszczy także stare mogiły.
I żubry i jeszcze inne zwierzęta, ale to na wybiegach jak w ZOO ;)
Raz jeden słyszałam w lesie stękanie żubra. Las niósł te niskie tony bardzo daleko, były prawie namacalne.
Tego dzika, upolowanego przez gospodarza, jadłam;)
Zdjęć mam znacznie więcej. Łosia jeszcze Wam pokażę:)
Później już będzie Wilno :)))
Ty mnie przyprawisz o "cuś". W przyszłym roku, zabierasz mnie i "obniesiesz" po tych miejscach.
OdpowiedzUsuńps: ...a kamyczek, w mojej wsi większy O!.
Cześć Heniu:))) Jak ja, kobietka, mam Ciebie obnosić? Miejsca jednak widziałam piękne i to się liczy. Zdjęcia , choćby najwspanialsze, nie oddadzą nastrojów i urody natury:) Mam w kompie tapetę, która pokazuje gładką taflę jeziora, no prawie gładką z lasem w tle. Cisza i spokój z tego zdjęcia emanują:)))
OdpowiedzUsuńCześć:)
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój zachwyt bo gdy się stanie oko w oko z dziką naturą,z jej pięknem i majestatem może to nas przyprawić o serca wariacje:)))
Ja tam mógłbym zaszyć się na stałe w takiej krainie i żyć,pijąc wodę ze strumyka lub zsiadłe mleko,jedząc korzonki,grzybki i ...dzika:)))
Ewa,tych widoków i emocji to Ci zazdroszczę.
Jestem dumna z siebie, bo nareszcie pojechałam tam, gdzie od dawna chciałam:) Co widziałam i słyszałam, łącznie z międzynarodowym festiwalem teatrów, to moje:) Moc wspaniałych wrażeń. Natura powala człowieka, czujesz jakbyś dostał czymś w głowę i ta wszechogarniająca cisza:)))
OdpowiedzUsuńwitaj Adaś. Może Ty skonstruujesz "chodzik" leśny dla mnie? Pojadę wtedy z Ozonką. Nosić mnie nie chce. Słabą udaje. Rok czasu ma do "wyrobienia" krzepy. Niech ćwiczy - hi hi.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia.
Ćwiczenia , ćwiczeniami, ale większa nie urosnę ;(
OdpowiedzUsuńKonstruktor ze mnie marny:) a na dzisiaj prawie wszystko już zostało wymyślone:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=jpcIHoYXR7w
lub
http://www.youtube.com/watch?v=2pbDIlq-OpM&feature=related
Niestety-wszystko jest kwestią niebanalnej kasy.Jednak myślę,że jazda furmanką może być frajdą bo:wiozą Cię jak króla,ręce masz wolne więc można robić zdjęcia ewentualnie spożywać smakołyki kuchni regionalnej a woźnica pokaże miejsca,które bez jego pomocy moglibyśmy ominąć.
To kwestia dobrej organizacji i dobrej woli ludzi Heniu i jak najbardziej,takiej wycieczki Ci życzę.
Najważniejsza jest dobra wola ludzi, cała reszta to Pikuś czyli logistyka:)))
OdpowiedzUsuńOzonko miałaś ucztę dla oczu,duszy i ciała!
OdpowiedzUsuńKiedy ja jechałam furmanką? Wieki temu,a prawdziwa frajda!Dobrze,że zachował się ten kawałek nienaruszonej przez człowieka natury.
Cześć Lilly:) To właściwie nie była furmanka tylko coś w rodzaju powoziku czy dorożki. Koń, potężny, zaprzężony w szleje. To znaczy dwa krótkie dyszle po bokach, spięte pałąkiem nad głową konia. Umożliwia, ta uprząż, skręcanie w puszczy, wśród drzew i krzewów i koń się nie kaleczy.
OdpowiedzUsuń