Wczasy załatwiałam przez internet. Wyjazd na Litwę, telefonicznie. Nie wiedziałam co nas czeka i jak tam będzie. W końcu przyszedł ten dzień i pojechaliśmy:)
Warszawa żegnała nas deszczem.
Pałac Kultury przesłaniały nisko opuszczone chmury.
Im dalej pociąg wiózł nas na wschód, tym mniej było deszczu. Mijaliśmy opuszczone budynki dworcowe, pamiętające czasy carskiej Rosji i ostatniego rozbioru.
Coraz częściej widać było skutki podziału PKP, na małe firmy lokalne, nie dające sobie rady z otrzymanym majątkiem. Zaniechanie, niegospodarność, brak pomysłów. Niszczejąca infrastruktura. Upadła tradycja niezawodności polskich kolei. Chociaż pociągi, z których korzystałam, jeździły punktualnie . Było czysto i miło w pociągu, obsługa życzliwa. Jednak opuszczone budynki dworcowe, "gryzie" nieubłaganie ten ząb czasu. Szkoda, bo są to piękne zabytki warte zainteresowania.
W mijanym miasteczku, widoczna z daleka, kopuła cerkwi.
Była przesiadka w Siedlcach i dalsza jazda na wschód. W końcu wysiedliśmy na zaniedbanym, leśnym peroniku. Pociąg odjechał a nas ogarnęła ta leśna cisza, jeśli coś takiego może istnieć ;)))
Było przepięknie :) Przed nami były jeszcze do pokonania 3 km. Litościwi właściciele "letniska" dowieźli nas na miejsce.
Tu jadaliśmy posiłki:)
Tu mieszkaliśmy:) W maleńkim domeczku z dwoma pokojami i wspólną kuchnią w pełni wyposażoną. Wspólną, bo zajmowaliśmy jeden pokój.
Wieś długa, położona wzdłuż drogi. Jeden sklep, remiza strażacka, dwa bocianie gniazda i przystanek autobusowy . Samochody przejeżdżały przez wieś kilka razy na dobę. Kursowanie autobusu na wakacje zostało zawieszone.;( Kismet!
Wieś ze starą architekturą , typową dla tej okolicy. I CISZA :))) "Dzwoniąca w uszach" i wszędobylska . Wkoło trochę pól i łąk a reszta to lasy, lasy, lasy...
Piękne wakacje miałaś. Trochę poznałem urok ciszy i piękna na Warmii i Mazurach. Dziś mogę tylko, powspominać i podziękować Ci za fotki. (nieładnie, ale zazdroszczę Ci, że mogłaś być tam).
OdpowiedzUsuńWitaj Ozonko*
OdpowiedzUsuńTą piękną relacją przywołałaś wspomnienia .... na takie urlopy jeżdziłam ... przez kilkanaście lat. Dosłownie... tam gdzie jeździłam "diabeł mówił dobranoc". Była to cicha i spokojna wieś między Radzyniem Podlaskim i Międzyrzeczem Pogl.
Pola, łąki, lasy pełne grzybów i wokół sami życzliwi ludzie. Dla tych ludzi my byliśmy z innego świata. Mój teść na nas mówił "zachodniacy"... bo tereny gdzie ja mieszkałam, były dla niego tym, czym dla nas był FRN...
25 lat minęło od mojego ostatniego pobytu, a ja nadal mam w pamięci ten spokój, ciszę i beztroskie życie na polskiej wsi.
Miłego dnia Ewo:-)***
Dzięki kochani:))) Kłopot mam, bo zrobiłam bardzo dużo zdjęć i już wiem, że wszystkich nie będę w stanie zaprezentować. Może z czasem, przy innych okazjach:) ?
OdpowiedzUsuńHeniu! Dziś ta Warmia i Mazury, które tak tkliwie wspominasz, już nie istnieją. Dzikie plaże poszły w zapomnienie, lub ewentualnie znajdziesz je w swoich wspomnieniach i legendach. Prawie wszędzie beton, zmora cywilizacji. Brrr ;(
OdpowiedzUsuńPiękne fotki, wcale się nie dziwię,że dobrze wypoczęłaś. Pozdrawiam serdecznie Ewo
OdpowiedzUsuńI ja Ciebie też, Hanno:) Najlepiej wypoczywam w ruchu, jeśli to możliwe;)
OdpowiedzUsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńWidzę że było ślicznie. Dawno się nie odzywałem.
Pozdrowionka
El ninio
Było, jeszcze śliczniej:) To jest jedynie przygrywka:)))
OdpowiedzUsuń