Jest o czym, aż za bardzo. "Wzruszyłam" się, no wzruszyłam, słysząc księdza czy biskupa (godności nie pamiętam), który w świetle kamer wysnuwał teorię spiskową katastrofy samolotu prezydenckiego. Ktoś powiedział, że ten przypadek nadaje się wyłącznie do leczenia. Takich ludzi jest więcej nie tylko wśród kleru, ale również wśród wiernych słuchaczy jedynie słusznego radyja. Przewodniczący niesejmowej komisji d/s tejże katastrofy już zaciera ręce, w świetle takich teorii będzie mu łatwiej przekonać naród.
Ciągłe przytaczanie licznych absurdów już mnie męczy. Ile jeszcze trzeba wytrzymać? Sejmowi mądrale, posły-osły, wygłaszają swoje zdania jakby to kogoś obchodziło. Mnie owszem, obchodzi, ale wypowiedź kogoś mądrego, nie durnia. Nie podaję nazwisk, bo mi coś tam mogą zarzucić. Mądry wie o kim mówię.
Dziś sobota, a ja sobie leniuchuję i książkę czytam. A co!
Skończyłam właśnie wielokrotnie przerywaną książkę Dona Simmonsa "The rise of Endymion".
OdpowiedzUsuńPokazującą do czego jest zdolna rozpasana, rozmiłowana we władzy i nie poddana kontroli hierarchia kościelna, faktycznie służąca chyba szatanowi (jeśli uznać za niego Technocentrum).
W każdym razie, hierarchia kościelna wyraźnie opowiada się po ciemnej stronie, zagrożna potrafi sprzymierzyć się z konkurentem Boga (twócami cybernetycznej Najwyższej Inteligencji).Dobra, wiem, to nie tylko o tym, głównie to są losy Endymiona i Enei. Ale w sumie to oni uciekają przed planami kościoła, aby ich unicestwić. I dobrze, że znalazł się buntownik w łonie kościoła, ojciec de Soya (antypostać Rydzyka).
Mam nadzieję, że wyszło to również w Polsce, podobnie jak inne książki tego cyklu ("Hyperion", "Fall of Hyperion", "Endymion"). Ja jestem nimi oczarowana, nie mniej niż "Diuną" Franka Herberta i jej pochodnymi (a może nawet bardziej?)
Dla mnie jest to książka o odurzeniu władzą i w jej świetle pan JK to naprawdę "mały" Pikuś.
Ale jak na naszą, krajową, wystarczy. Już nie mówię o jego przybocznych, mądrość na jeszcze niższym poziome. On do czegomś dąży, a oni? Słuchałam rano imformacji (klepią je w kółko do znudzenia) i zaczynam mieć dość.
OdpowiedzUsuńZe mną jest inaczej, w takich chwilach czytuję Chmielewską. Jej poczucie humoru daje mi odprężenie.
Ewo,
OdpowiedzUsuńZrzymasz się na posłów. A kto ich wybrał? przecież to nie jest tak, że mamy światłe, wspaniałe społeczeństwo, któremu ktoś narzucił kłótliwych, miałkich, knajackich i cwaniackich reprezentantów.
Nie, sami ich wybraliśmy, tzn. musieli owi wybrańcy czymś uwieść wyborcze masy, by uzyskać upragniony mandat.
Zapytasz: "czym?"
Ano tym, że są wykładnikiem myśli (Panie, przebacz), poglądów i filozofii życia swoich wyborców.
C.B.D.O.
C.N.D.
Ktoś ich wybrał, fakt. To niech siedzą tam gdzie ich wybierano a nie do sejmu, do Warszawy. A głupoty opowiadają, że no. Spokojnie ich słuchać się nie da. Taka myśl mi się dziś nasunęła, przecież ci "wybrańcy" to ludzie wykształceni, dlaczego tyle w nich głupoty?
OdpowiedzUsuńKupiłam nową klawiaturę, ale przyzwyczaić się do niej muszę. Troszkę "insiejsza" niż poprzednia.
Ewo,
OdpowiedzUsuńNie znasz powiedzenia: „wszedł na piedestał i myśleć przestał” autorstwa Ś.P. Leszka Adwenta? Od wyborów posłowie stali się projekcją pragnień i poglądów swoich guru politycznych. Wyborcy nie wystawią ich kandydatur w przyszłości, ale szefowie partii jak najbardziej! Trudno o lepszy przykład serwilizmu i klientyzmu politycznego. Palikot nawet mówił kiedyś o prostytucji politycznej, i miał rację. Strasznie go wtedy PiS zaatakował, że „kobietę obraził, cham jeden”.
Tymczasem Palikot miał na myśli nie płeć, lecz postawę moralną, ale akurat do płci można było się przyczepić i spłycić temat, co też uczyniono.
A tak na mój gust, to znacznie więcej tej prostytucji politycznej jest w Jedynie Słusznej, Prawej i Sprawiedliwej Partii. Niejaki posł M. jest okazem podręcznikowym, ale obecnie to on już ustala trendy i inni aż się palą, żeby wskoczyć w jego buty. Co by nie mówić, kto tam znał M. zanim się tenże się sprostytuował swoim pomysłem zdyscyplinowania sędziów TK?
I powiedz sama, czy prostytucja nie popłaca?
A ile prostytucji jest wśród dziennikarzy?
Ci są w szczególnej sytuacji, gdyż za wyjątkiem nielicznych gwiazd emanujących własne światło, cała reszta świeci światłem odbitym. I identyfikuje się z prostytutkami politycznymi, które (których?) interwiewuje.
Jak księżyce. Ale mają również ciemną stronę. Popatrz, ale trafiłam. Co do posła wspomnianego przez Ciebie. Często mi się wydaje, że naukowcy "amerykańscy" mieli 100% racji. Demencja lub bredzenie w malignie.
OdpowiedzUsuńLubię Palikota. Lubiłam też te jego "pokazy", genialne. Śmiać mi się chciało z tego ich "świętego oburzenia" Zastanawiam się nad jednym, czy go nie rozumieją, czy tylko udają? Chociaż "Jak ktoś chce psa uderzyć... "
Mam takie hobby. Zbieram kamienie ze skamielinami lub dziwnie ukształtowane z powodu przeróżnych działań natury, potem skamieniałe. Chciałam porobić im zdjecia i pokazywać Wam sukcesywnie. Ma to sens?
OdpowiedzUsuńJa myślę, że (przynajmniej ci inteligentniejsi) rozumieja. Ale chdzi o to, aby "ciemnemu narodowi" podać do wierzenia to, co dla podających korzystne. Aby udawać, że to deszcz pada, gdy kto w oczy im spluwa. Kiedyś o takich mówiło się, że mają "miedziane czoła". Dzisiaj tej przenośni nikt nie rozumie, tak, jakby posiadanie innego czoła niż "miedziane" było ewenementem.
OdpowiedzUsuńU mnie tutaj balony latają po niebie...
Chyba pójdę na spacer nad Elbę, do parku Heinego.
Na ra....
Znam to powiedzenie. Obecnie wychodzi z użycia.
OdpowiedzUsuńSafiro, gdzie Ty jesteś? Bo chyba nie w Polsce?
OdpowiedzUsuńWitajcie:)
OdpowiedzUsuńOdpoczęłam od jak Ozon rzecze "posłów-osłów", przemądrzałych księży i całego tego tałatajstwa:)
Tydzień nad jeziorem, na kajakach i w ogóle, to jest to!
Nie wiem co się dzieje, nawet nie wiem czy sławetny "krzyż" jeszcze stoi, i powiem Wam szczerze - nie jest mi z tym źle:)
Jestem w Hamburgu. Jeszcze ze dwa tygodnie.
OdpowiedzUsuńPotem wracam do Polski.
Witaj, Magdo, po wypoczynku.
Brakowało Cię.
Stoi, stoi. Witaj Magdaleno! Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszcze.
OdpowiedzUsuńusze sie na troche wylaczyc, bo mi klawiatura sie popsula.
Pokazywanie kamieni ma sens.
OdpowiedzUsuńChociaż ja lubię takie duże, i w ogrodzie.
Ooooo:) Jak miło:) A ja zastanawiałam się kto mnie czyta w Hamburgu:)
OdpowiedzUsuńCo do kamieni - ja lubię te z Lazurowego Wybrzeża - każdy jest inny i każdy wkurza na plaży:)
Dziękuję Safiro:)
Sławna jesteś, Magdo!
OdpowiedzUsuńW Chinach też Cię czytali:)
Jeśli ma sens, to coś z tego będzie.Zbierane są na Mazowszu, to pozostałości ostatniego zlodowacenia. Przemieszne i w kawałkach, ale ciekawe, zaskakujące nawet.
OdpowiedzUsuńDuże, to nie w mieszkaniu na piętrze.Połówka i tak narzeka, że niedługo spadniemy na parter.
OdpowiedzUsuńNiech ta połówka zacznie też coś zbierać, to jej ulży:)
OdpowiedzUsuńSafiro - zawsze marzyłam o sławie, ale żeby od razu na całym świecie? Żebym tylko nie byłą znana z tego, że jestem znana:)
A ja u siebie dzisiaj, jeszcze wakacyjnie:)
OdpowiedzUsuńMoże nie tyle z powodu kamieni, co książek.
OdpowiedzUsuńUuuuuu!!! To z powodu książek u mnie zagrożonych jest co najmniej trzech sąsiadów:)
OdpowiedzUsuńJak mam pod "spodem" tylko jednych.
OdpowiedzUsuńJa mam książki w piwnicy. Pzynajmniej nie spadną:)
OdpowiedzUsuńMagdaleno, nie na całym świecie, nie na całym!
Chiny to zaledwie 25% światowej populacji - musisz jeszcze popracować. Sława nie przychodzi ani sama, ani za darmo!
Początek masz jednak niezły.
Ale podobno prawdziwa kobieta nieważne jak zaczyna, tylko jak kończy!
A może to było o mężczyznach?
Trzeba by zapytać klasyka (póki jeszcze żyje)...
O mężczyznach.Na 100%. Dziewczyny, lecę z nóg. Porozmawiajcie beze mnie. Do jutra!
OdpowiedzUsuń