To będzie ostatni raz.
Wizyta w manufakturze dywanów była bardzo pouczająca.Oczywiście, że to banał. Z pozoru! Można było zobaczyć cały proces tkania. Te, widoczne na zdjęciu, to zatrudnione dla pokazu kobiety. Choć nie wątpię, że to co robią, to rzeczywista praca. Prawdziwe tkaczki , tkają jeden dywan w domu ok. czterech lat. Koszmar dla europejek. Tworzyw sztucznych nie ma wcale. Są natomiast: wełna owcza, kozia, jagnięca i cała gama innych, włącznie z jedwabiem i bawełną. Wszystkie barwione naturalnie! A dywany jedwabne.... nikt takich nie widział: O ile pracochłonne, o tyle kosztowne. Kilka lub kilkadziesiąt tysięcy euro.
To są kokony jedwabników potraktowane ciepłą wodą. Jest tego znacznie więcej.
Jedwabne nitki widać wyraźnie. Już nic nie trzeba dodawać. Artyzm tkaczek jest widoczny.
Kultura turecka jest wyjątkowa. Zamyka w sobie przeszłość i teraźniejszość.
Że co? Że zaczadziałam? Pokażcie mi wczasy w Polsce, dla obcokrajowców, tak świetnie zorganizowane. I żeby nie było, toalety przydrożne też proszę pokazać:)))
Dla sprawiedliwości!!!
Pa.
Ewo, w swoich wędrówkach po Polsce widziałam wielu szczęśliwych obcokrajowców, którzy nie czekali, aż im ktoś coś zorganizuje, tylko zaopatrzeni w przewodniki, mapy, plany, aparaty i kamery dziarsko przemierzali polskie drogi, bezdroża, miasta i miasteczka. Widziałam ich nie raz w Kazimierzu, Krakowie, Warszawie w Białowieży, w Poleskim Parku Narodowym, nad Biebrzą, na górskich szlakach, w muzeach, kościołach i synagogach. Zawsze życzliwi, uśmiechnięci, zadowoleni, pełni życia i chęci poznania nowych wrażeń.
OdpowiedzUsuńCzęsto są to ludzie starsi, około 70-tki, potrafią sobie świetnie zorganizować czas w Polsce, wieczorami odwiedzają puby i knajpeczki, chodzą na koncerty i imprezy na świeżym powietrzu, grillują w swoich kwaterach i doskonale się bawią.:)
Sami sobie świetnie organizują czas i nie narzekają na polskie warunki.
To zależy tylko od zainteresowań i własnej inwencji, a także od chęci przeżycia przygody i wyobraźni.
Pozdrawiam wieczorowo i życzę miłych wrażeń z kolejnych wycieczek.:)
Pewnie:) Ale są miejsca w Turcji, gdzie indywidualnie się nie dostaniesz;) Tej manufaktury nie zobaczy osoba "niezorganizowana", nie zobaczy też niektórych sklepów, gdzie są wpuszczane wyłącznie wycieczki obcokrajowców:( W ten sposób kupiłam sobie kurtkę- marzenie. Skóra, ale tak miękka, że wygląda jak tkanina.
OdpowiedzUsuńOzonka,moja Ty droga,pochwalisz się tą kurteczką?:)
OdpowiedzUsuńTureckie ciuchy,te oryginalne są łakomym kąskiem dla babeczek - z Turcji żadna bez ciucha nie wyjedzie:)))
No dobrze,powiem to...:)Zazdraszczam Ci tego tureckiego włóczęgostwa:) bo uwielbiam poznawać różne ciekawe miejsca,ludzi,zwłaszcza tu i tambylców,nieznane krajobrazy,lokalną kuchnię...Akurat zamiast Turcji wybrałbym Kambodżę lub Wietnam ale to mój,subiektywny, przemyślany wybór:))
Dzięki za trud jaki włożyłaś w tą relację;doceniam to:*)
Własnie to zrobiłam. Przecież nie umieszczę tu swojego zdjątka w niej. Kurteczka , tak. Ja, nie;)
OdpowiedzUsuńKraje orientu, nie dla mnie. Czosnek stanowi główną przeszkodę. Mimo iż wiem, że tamtejszy jest nieco inny niż nasz, to nie zmieni faktu, że go nie znoszę. Niestety.
OdpowiedzUsuńAlbo zobaczę tą kurtkę albo...:)))
OdpowiedzUsuńMoże być sam kurtka:(((:)))